22 marca 2014

Miks...

Słodkości na Dzień Kobiet :)
Najnowsze nabytki...
Pijemy, pijemy... A jakże! :D
Wzorcowe śniadanko! ;P

Ostatnio namiętnie gramy w planszówki :D
Faworyci na tegoroczną wiosnę...
Nowy wynalazek. Mmmm... ;)
Czytam coś wyjątkowego...
Zapas na weekend :)

15 marca 2014

"Jasne błękitne okna" Edyta Czepiel

Przy okazji ostatniego wpisu wspomniałam, że czytam coś, od czego trudno mi się oderwać. Dziś właśnie o tej książce. 
Niedawno telewizja przypomniała widzom film pt "Jasne błękitne okna", wyreżyserowany przez Bogusława Lindę. Oglądałam ten film lata temu i już wtedy zrobił na mnie wielkie wrażenie, zatem obejrzałam go ponownie. I po raz kolejny mnie zachwycił! Ten film to majstersztyk aktorski Joanny Brodzik i Beaty Kawki (co miało przełożenie na czytanie książki- bohaterki miały dla mnie twarze aktorek i bardzo mi to pasowało). Przy tej okazji właśnie przypomniałam sobie, że mam przecież gdzieś w zbiorach książkę, na podstawie której ów film powstał. Dokopałam się do niej, zabrałam natychmiast za czytanie i... przepadłam...
 

Książka (i film, co oczywiste) opowiada o przyjaźni dwóch kobiet: Beaty i Sygity. Obydwie pochodzą z małego miasteczka, gdzie wiodły niełatwe życie. Poznały się dość przypadkowo, ale los chciał, że mimo różnych wyborów życiowych i odmiennych doświadczeń, nie mogły się rozstać... Połączyła je wyjątkowa i dozgonna przyjaźń, jakiej można zazdrościć i się jej uczyć. Mogłoby się wydawać, że to banał i ileż to my już znamy podobnych historii i książek o podobnej tematyce. Sama mogłabym wymienić co najmniej kilka... Ta jest, według mnie, wyjątkowa. Raz, że i przyjaźń naznaczona trudnościami i dramatami, dwa, że każda z nas (bo książka zdecydowanie dla kobiet, choć zachwyciła naczelnego samca polskiego kina i zainspirowała do zrobienia z niej filmu) może z niej czerpać i uczyć się jak pięknie może wyglądać relacja z drugą kobietą, wreszcie po trzecie- bo napisana bardzo żywym, plastycznym językiem, pełna niekonwencjonalnych określeń i zwrotów. Podoba mi się również, że wydarzenia obecne przeplatają się z retrospekcjami z dzieciństwa, co pozwala śledzić kolejne etapy przyjaźni Betki i Syci. Zachwyciła mnie ta książka od pierwszej strony, co jest rzadkością, czytałam ją w każdej wolnej chwili (zdjęcia powstały akurat w pościeli ;) i z żalem patrzyłam, jak ubywają kolejne strony. Chciałabym jej więcej! Doczytałam, że to książkowy debiut Edyty Czepiel i zarazem jedyna rzecz, jaką wydała. Ubolewam, bo po tak znakomitym debiucie czeka się na następne książki. No cóż... Może kiedyś... Na okładce "Jasnych..." możemy przeczytać: "To jest mocna i wciągająca opowieść. Pokazuje świat bez zbędnego retuszu. Zaboli i zapiecze. Nie da długo zasnąć. Jest niegrzeczna, nieprzewidywalna i przez to prawdziwa. A tej prawdy z dnia na dzień coraz mniej i dlatego tak bardzo nam jej brak" (K. Korwin-Piotrowska). W punkt! Czy muszę dodawać coś jeszcze? Raczej nie. Dziewczyny! Koniecznie przeczytajcie tę książkę! Obejrzyjcie film. Kolejność dowolna, bo i książka i film są znakomite. Film zachęca do przeczytania, książka do obejrzenia... Pomyślcie, porównajcie ze swoim życiem i polecajcie dalej... Ten duet zostanie w mojej pamięci i nie wykluczam, że kiedyś do niego wrócę. Bo warto jak nie wiem co!
E. Czepiel, Jasne błękitne okna, Wyd. Warszawskie Wydawnictwo Literackie Muza SA, Warszawa 2008, s. 367


BONUS
Aromatyczny, gorący "zestaw ratunkowy" ;)  Na dzisiejszy szalejący wicher, siąpiący deszcz na zmianę ze słońcem, niskie ciśnienie, ból głowy... Nie ma nic lepszego! ;)


 

8 marca 2014

"Zapachy miast" Dawid Rosenbaum

Tę książkę kupiłam niejako "z marszu". Byłam w Empiku, stała na półce i była tak zachęcająca, że zabrałam ją ze sobą. Większość książek, jakie mam zamiar kupić, przechowuję w schowku na empik.com (przede wszystkim zapowiedzi książkowe) i jak tylko się pojawiają na rynku, kupuję. Zakup tej to spontan. Piękna okładka, nęcący tytuł i zachwyty na okładce wystarczyły mi w zupełności, by uznać ją za idealną dla mnie. Niestety, dość mocno mnie rozczarowała...
A zabrałam się za jej czytanie z takim zapałem... Przekartkowałam, popatrzyłam na wydanie (fajne ozdobniki, kilka zdjęć, przyjazne, niewielkie rozdziały) i przystąpiłam do lektury. Byłam pewna, że pochłonę ją w jeden, góra dwa, dni. Wystarczyło kilkanaście stron, bym przekonała się, że to nie jest taka fajna rzecz, jakiej się spodziewałam. Owszem, autor opisuje swoje wrażenia węchowe i organoleptyczne z kilku (tych bardziej popularnych i zawsze na topie) miejsc na świecie i są one w miarę poprawne. Mamy tu smaki i aromaty m.in. Maroka, Egiptu, Nowego Jorku, Norwegii, Paryża, Tajlandii, Rzymu, Krakowa, ale nie są to opisy porywające, wybitnie smakowite, zalegające w myślach i krążące natrętnie wokół jedzenia... A na takie wrażenia podczas tej lektury liczyłam. Myślałam, że po przeczytaniu fragmentu o kawie, natychmiast zapragnę po nią sięgnąć, że przy opisach doskonałych skądinąd potraw, moje ślinianki wskoczą na pole position... A tak nie było. Drażniła mnie pewna maniera, powierzchowność, brakowało mi zachwytu nad miejscami, w których autor miał szczęście być. Mam wrażenie, że te opisy były trochę takie "po łebkach", zbyt ubogie i za mało plastyczne, a Rosenbaum nieco się męczył i silił pisząc "Zapachy miast". Naprawdę szkoda, bo potencjał był, a pomysł na książkę ciekawą, przyjemną i odprężającą świetny. Wszystko to spowodowało, że zamiast tę niewielką objętościowo książkę pochłonąć na raz, dawkowałam ją przez kilka dni i odkładałam bez emocji na później. A po przeczytaniu z niejaką ulgą odłożyłam na półkę. Nie polecam, ale i nie odradzam. Można przeczytać, ale niewiele się z tej książki wyniesie i zapamięta.
D. Rosenbaum, Zapachy miast, Wyd. Elipsa Sp. z o.o., Warszawa 2011, s. 213

Szczęśliwie teraz czytam coś, od czego ciężko mi się oderwać... 

1 marca 2014

Miks...

Ważne wydarzenie w Rodzinie :)
Drobiazgi z Empiku
Piotr i Paweł to zły sklep! ;)
Za to cyderek pyszny!
Kora. Piękna, mądra i świetna wokalistka. Trzymam za Nią kciuki.
Kawka z Niemężem :*
No i kupiłam płytę. Film bardzo dobry!
Lady Avebury z Oriflame. Czuję, że bardzo się z nim polubię...
Tradycja rzecz (nie)święta!
Bo Anna Dziewit-Meller mnie przekonała... ;)
Zachwycona tą okładką, kupię (i przeczytam) pozostałe książki z tej serii.