13 grudnia 2015

"Dziewczyna z Kamienia" Izabella Cywińska

W kieracie przedświątecznych porządków udało mi się znaleźć chwilę wolnego czasu i postanowiłam go spożytkować na napisanie kilku słów o wyjątkowej książce. Autobiografię Izabelli Cywińskiej skończyłam czytać kilka dni temu i ciągle "siedzi" mi w głowie, zatem wspomnę tu o niej, coby te myśli, jakie mi o niej towarzyszą, nie umknęły...
Izabella Cywińska, wybitna reżyserka teatralna i filmowa oraz minister kultury w rządzie Tadeusza Mazowieckiego, większości (i mnie również) kojarzy się głównie z bardzo dobrym, ale również kontrowersyjnym, serialem Boża podszewka. Wiele lat temu oglądałam go z wypiekami na twarzy i ekscytacją, a nazwisko reżyserki zachowałam w pamięci. Kiedy dowiedziałam się, że powstała autobiografia pani Cywińskiej, od razu wiedziałam, że po nią sięgnę, licząc na dużą dawkę interesujących faktów, emocji i ciekawostek. I nie zawiodłam się. Dostałam znakomitą, niebywale wciągającą i interesującą historię kobiety silnej, twórczej, niezłomnej i wrażliwej. Przeczytałam ją jednym tchem i z żalem odłożyłam...
Tytułowy Kamień, to miejsce, gdzie Izabella Cywińska spędziła pierwsze lata życia. To piękny i malowniczy pałac, ze służbą, przybudówkami i pomieszczeniami gospodarczymi. To obiekt otoczony rozległym parkiem, mnóstwem zieleni i kryjówkami, gdzie życie płynie według pór roku i obrzędów im przypisanych. To wreszcie kraina szczęśliwości i beztroski, choć nie dana raz na zawsze. Rodzina Cywińskich będzie musiała odejść ze swojego miejsca na ziemi i odnaleźć inne... Życie ich i małej Izabelli zacznie się od nowa. 
I my, czytający, zaczynamy wraz z Cywińską wędrówkę przez jej całe, nowe życie. Opowiada nam o swoim dzieciństwie, dorastaniu, zauroczeniach i miłościach, małych i większych radościach i smutkach, porażkach, życiowych zawieruchach, szukaniu swojego teatru i miejsca na ziemi, o swoich bliskich i zespole swoich aktorów, przyjaciołach, mężu i jego kolekcji lamp, przeciwnikach, zdradza czytającym anegdoty i ciekawostki ze swojego życie, barwnie mówi o swoich sztukach, polityce, podróżach i wreszcie bardzo obszernie o Bożej podszewce. A wszystko to podane w sposób ciekawy, wciągający i momentami magiczny. Mnóstwo w tej autobiografii zdjęć. Zdjęć z dzieciństwa, rodziny, pamiątek, dokumentów, ważnych miejsc i zdarzeń. Te zdjęcia, to kolejny, ogromny walor autobiografii pani Cywińskiej. Jednym słowem- to się czyta! Ta opowieść o życiu wybitnej kobiety zachwyca. Pięknie o tej książce napisała na okładce Danuta Stenka, jedna z ulubionych aktorek Izabelli Cywińskiej i pamiętna Maria Jurewicz z Bożej podszewki: "Wstawiłam stopę do strumyka, a po chwili okazuje się, że płynę z nurtem rzeki, z nurtem opowieści- w której wielkie wydarzenia przeplatają się ze zwykłym życiem, tragiczne sytuacje zderzają z komicznymi- przez epoki, pokolenia, ustroje, teatry. Mijam po drodze sytuacje, o których słyszałam, spotykam ludzi, których znam... Zanurzyłam się w tej historii, płynę nieprzerwanie, z ciekawością, do ostatniej kropki. Doskonała rekomendacja. Jestem pod ogromnym wrażeniem pieczołowitości, z jaką została opowiedziana historia życia Izabelli Cywińskiej i życzyłabym sobie, żeby wszystkie biografie wyglądały w taki sposób: interesujące, wciągające, kompletne i rzetelne, poparte mnóstwem faktów historycznych, autentycznymi zdarzeniami, miejscami i postaciami, z bogatym zapleczem zdjęć. Że nie wspomnę o pięknym i starannym jej wydaniu: twardej oprawie, sporym formacie, pięknym układzie stron itp. Książka ta jest doskonała! Polecam baaardzo! 

Ps. A ja właśnie dziś zamówiłam na Allegro jedyny dostępny zestaw dwóch części książki Boża podszewka, autorstwa Teresy Lubkiewicz-Urbanowicz, na podstawie której powstał słynny serial. I już cieszę się na myśl, że będzie mój i z ogromną przyjemnością zabiorę się do czytania :)  

 I. Cywińska, Dziewczyna z Kamienia, Wyd. Agora, Warszawa 2015, s. 455

29 listopada 2015

"Drach" Szczepan Twardoch

Bardzo cenię Szczepana Twardocha, żeby nie powiedzieć- uwielbiam. Do tej pory brałam głównie pod uwagę jego wypowiedzi, liczne wpisy na profilu społecznościowym, opinie, jakie o nim słyszałam i fantastyczną prezencję. O jego książkach wypowiedzieć się (tymczasowo) nie mogłam. Ale i na nie przyszedł czas. Zaczęłam chyba nie najszczęśliwiej, od Wiecznego Grunwaldu, książki interesującej i nowatorskiej (dla mnie), ale dość trudnej w odbiorze. Nie tak dawno przeczytałam Morfinę, a teraz Dracha. Na półce czekają jeszcze Wieloryby i ćmy oraz Tak jest dobrze. I nie będą zbyt długo czekały na swoją kolej...
Morfina okazała się być bardzo dobrą, wciągającą książką, choć jej główny bohater, Kostek, do najsympatyczniejszych i najszlachetniejszych postaci literackich nijak zaliczyć się nie da. Ale przecież nie każdy musi być postacią pozytywną i "do rany przyłóż". I bez tej sympatyczności bohatera książki, z dużym zainteresowaniem śledziłam jego losy i poczynania i uważam, że wszystkie pochwały i splendory jakie spadły po wydaniu Morfiny na Szczepana Twardocha są jak najbardziej zasadne i zasłużone. Ale Morfina to pieśń przeszłości, bo oto na moją arenę literacką wkroczył Drach i powalił mnie totalnie...
Drach był bardzo oczekiwaną książką, jak jest zazwyczaj w przypadku, gdy poprzednia pozycja autora odnosi ogromny sukces. I bywa tak, że ta nowa jest znacznie słabsza od poprzedniej, bo presja, naciski, ambicja stworzenia czegoś na miarę wielkiej poprzedniczki paraliżują piszącego i nie sprzyjają nieskrępowanej twórczości. W przypadku Dracha tak się jednak nie stało i zaryzykuję stwierdzenie, że Drach lepszy jest od Morfiny. W kilku zdaniach spróbuję uzasadnić swoją tezę i zachęcić do sięgnięcia po Dracha nieprzekonanych.
Drach, będący narratorem powieści, w swobodnej interpretacji, jest duszą/duchem ziemi, po której stąpamy i świadkiem losów rodzin Magnorów i Gemanderów. Drach widzi, przeżywa i opowiada o wydarzeniach, jakie mają miejsce na Górnym Śląsku na przełomie XX i XXI wieku i są udziałem tych rodzin. (...) Drach patrzy na świat bez emocji. Okrutna przemoc przykuwa jego uwagę tak samo mocno jak niewinny pierwszy pocałunek. Mierzy wzrokiem śląsko-niemiecko-polskie pomieszanie, bratobójcze walki, pożądanie i gwałt. (...) Drach widzi historie Magnorów i Gemanderów, przeżycia ich dzieci i ojców. Czas wojny i miłości. Przeszłość i przyszłość. Drach wie o nich wszystko. Wyszli z jego ciała." I doń, po śmierci, powrócą... Nie mogłabym trafniej i zwięźlej ująć o czym stanowi Drach. Jest swego rodzaju sagą rodzinną. Sagą pełną bolesnych zdarzeń, wielkich dramatów i małych chwil szczęścia; opowieścią, gdzie język polski miesza się z niemieckim, a jeszcze częściej z gwarą śląską (pewna trudność dla czytelnika- nie ma tłumaczeń u dołu strony), co wymaga większego skupienia i uwagi podczas lektury. Nie jest to książka na jedno posiedzenie. Jest mocna, ambitna i wymagająca, z pewnością nie dla każdego. Ona wymaga czasu na delektowanie się jej zawartością, ale warto zadać sobie trud jej poznania, bo, zaręczam, zostaje w czytającym na długo... Twardoch przeskakuje niechronologicznie między zdarzeniami i swobodnie miesza odległe czasy z współczesnymi. Bardzo cenię sobie ten zabieg. Drach pulsuje miłością, zbrodnią i krwią. Jest świadkiem narodzin, namiętności, ale przede wszystkim licznych niegodziwości, przestępstw, zbrodni i śmierci. I wciąga w swój świat bez reszty! Porywa, intryguje, zachwyca... Od tej historii nie można się oderwać! Wielkie brawa, panie Szczepanie! Bardzo proszę o więcej tak znakomitych opowieści. Ta jest doskonała!
 S. Twardoch, Drach, Wyd. Literackie, Kraków 2014, s. 395