18 lipca 2015

"Regina zamyka drzwi" Jacek Melchior

Dzisiaj o książce, która ukazała się na rynku wydawniczym kilka miesięcy temu i pojawiła się nań tak jakoś cichutko, niezauważenie... Nie przypominam sobie, żebym gdziekolwiek o niej słyszała/czytała. A ciszą tą jest, moim skromnym zdaniem, niezasłużenie okryta, bo to kawałek (niewielki objętościowo) mądrej, kameralnej i niespiesznej, a jednocześnie wartościowej  literatury.
Bohaterką książki Jacka Melchiora jest, co nietrudno wywnioskować z tytułu, kobieta o imieniu Regina. To kobieta znajdująca się w tzw "smudze cienia", na etapie, w którym dokonuje się podsumowań i refleksji, a odrzuca planowanie i myślenie o przyszłym. Regina zbliża się do osiemdziesiątki, ale gdyby nie ciężka choroba (poszła do szpitala spacerem, wróciła zeń przywieziona, niezdolna do samodzielnej egzystencji), mogłaby jeszcze przez lata cieszyć się życiem dokładnie takim, jakim je sobie zaplanowała i wymyśliła, a co udało jej się zrealizować z nawiązką. Regina pochodzi z zapyziałej wioski, gdzieś w Polsce, a obecnie dożywa swoich dni jako szanowana i zamożna Frau Bergner, mieszkanka Wiednia. I powieść Melchiora jest właśnie zapisem losów tej silnej, mądrej i niezależnej kobiety. A losy to niełatwe, naznaczone ciężką pracą, determinacją i pokonywaniem własnych słabości i kłód rzucanych (przez własne ograniczenia, rodzinę, męża, konwenanse) pod nogi. Ale ona, Regina, doskonale wiedziała, czego chce i z uporem dążyła do raz obranego celu. Co było do wykonania, zostało wykonane. 
Niewątpliwie przypadła mi ta historia do gustu i do serca. Poruszyła we mnie pewne nuty, zbieżne z tymi, jakie były udziałem Reginy. Jest mi ona w pewien sposób bliska i świetnie ją rozumiem, a część jej planów mogłaby być moimi. Tyle, że ona zaryzykowała i rzuciła się na głęboką wodę, a ja (niczym nie niepokojona) mogę sobie trwać w moim życiu i stanowisku na jego temat. Ja nie muszę się z niczym zmagać i nikt ode mnie nie oczekuje radykalnych działań, a te były Reginie niezbędne, żeby osiągnąć zamierzony cel. Ile ją to kosztowało (strachu, pokonywania uprzedzeń, ciężkiej pracy, ryzyka, upokorzeń, lęku o każdy kolejny dzień, walki z rodziną, która powinna być wsparciem, a dla niej nie była i nadal nie jest, z byłym mężem, podejrzeniami etc), warto przeczytać. To naprawdę dobra proza. Taka ludzka, blisko człowieka i o tym, co może każdego dotyczyć. Przy tym jest mocno stonowana i kameralna, żadnych tu fajerwerków i nagłych zwrotów nie doświadczymy, ot, samo życie. A przecież właśnie życie jest najbardziej fascynujące i niepowtarzalne. I w tej książce dostajemy jedno, chylące się ku końcowi, ale jakże interesujące, życie kobiety. Śledzimy ją w dniu dzisiejszym, a dzięki jej wspomnieniom i rozmowom z synem, dostajemy przegląd tego wszystkiego, co było wcześniej i co tak bardzo żal opuszczać... Poruszający jest obraz kobiety, dawniej silnej, pełnej energii i pasji, zachłannej na życie i atrakcje, jakie ono oferuje, a teraz słabej, bezsilnej, pełnej goryczy i żalu, potrzebującej pomocy w najprostszych czynnościach, wstydzącej się swojej bezradności i uzależnienia od kogokolwiek. Podoba mi się zarys Polski (Hajborek, Warszawa, Sopot) i Austrii (Wiedeń), miło poczytać o ludziach i ich przywarach, o problemach z rodziną (okazuje się, że moja nie jest wcale taka najgorsza ;), o wydarzeniach i miejscach, o których i ja wiem (padają w rozmowach Reginy z synem) i jeszcze kilka aspektów tej książki mi odpowiada. A jakże piękna i trafna jest metafora będąca tytułem książki, którą odczytuję jako literackie określenie powolnego odchodzenia... Podsumowując, to naprawdę ciekawa i wciągająca pozycja. Blisko życia, codzienności, zmagań, smutku i bezradności starszego, schorowanego człowieka, co może być dla czytającego swoistą nauką i wzorem do (nie)naśladowania. Wciąga, szybko ubywa stron, ale sporo przemyśleń i refleksji po tej powieści zostaje. To w literaturze niezmiernie cenię i zwyczajnie lubię. Naprawdę warto przeczytać.

J. Melchior, Regina zamyka drzwi, Wyd. Wielka Litera, Warszawa 2015, s. 286

15 lipca 2015

Cykl "Lipowo" Katarzyna Puzyńska

O tej serii książek pisali i mówili już chyba wszyscy, a zawsze były to niemal peany i słowa zachwytu... Zatem moja kolej ;) Pisałam kiedyś pani Puzyńskiej, że zacznę czytać Jej serię kryminałów, kiedy już wszystkie będą dostępne. Ale mój plan spalił na panewce, bo zewsząd pojawiające się ochy i achy nad tą serią i fakt, że regularnie się rozrasta spowodowały, że ciekawość wzięła górę i porzuciłam swój wcześniejszy zamiar. Zabrałam się za lekturę i przepadłam na amen...

Powiem krótko: przez ostatnie kilkanaście dni pani Puzyńska "dostarczyła" mi dokładnie 2468 stron doskonałej i niesamowicie wciągającej lektury. Całkowicie zatraciłam się w porach dnia i rozkładzie tygodnia właśnie dla Jej książek. Szczęśliwie (dla mnie) okres absencji chorobowej w pracy pozwala mi na rozregulowanie dotychczasowego rozkładu dnia i czytanie książek w dowolnej ilości czasu. A czas przeznaczony na czytanie kryminałów z policjantami z Lipowa w roli głównej był nad wyraz przyjemny i relaksujący. 
Mimo, że jest to notka o aż czterech tomach (kolejno: Motylek, Więcej czerwieni, Trzydziesta pierwsza, Z jednym wyjątkiem), to nie zamierzam publikować tu żadnego elaboratu na ich temat. Po prostu powiedziano i napisano o nich już tak wiele, że powtarzanie się i szczegółowe rozpisywanie o kolejnych tomach wydaje mi się zbyteczne. Zatem pozwolę sobie jedynie na garść własnych spostrzeżeń i refleksji. Zacznę od tego, że nie jestem, czy raczej dotąd nie byłam, wielką fanką jakichkolwiek kryminałów i nie mam jakiejś skali porównawczej do innych publikacji tego gatunku. Skutkuje to tym, że moje spojrzenie na twórczość pani Katarzyny Puzyńskiej jest świeże i nieskażone ogromem przeczytanych historii kryminalnych. A moja opinia o serii Lipowo jest taka, że jestem nią zachwycona! Dla mnie to świetne książki, doskonale spędzony czas i radość, że po nie sięgnęłam. Podoba mi się w nich właściwie wszystko: główni bohaterowie (Daniel i Klementyna), ich perypetie prywatne i zawodowe; zagadki i dylematy, jakie rzuca przed nimi los; tło obyczajowo-psychologiczne; niesamowicie wciągające intrygi i tak zapętlone akcje, że do końca czytanego tomu nie miałam pewności, kto zabił; mnóstwo szczegółów i niuansów; doskonała orientacja w poruszanych zagadnieniach; świetny zmysł obserwacji; opisy wiejskiej i małomiasteczkowej społeczności, ich przywary, słabości, zalety, rytm życia i otaczającej ich przyrody; zabiegi retrospekcji, jakie stosuje autorka; a nawet ich język, fantastyczne od strony wizualnej okładki serii i świetna, duża stronicowo objętość. Tak, wiem, wyszło mi teraz masło maślane, ale jest tak wiele aspektów książek o Lipowie, które mi się podobają, że chciałabym jak najszybciej o nich napisać, żeby żadnego nie pominąć. Ale nie ma takiej możliwości- za dużo tu zachwytów i pozytywów, żeby je wszystkie zmieścić i sensownie usystematyzować. Tę serię po prostu warto poznać, a gwarantuję, że przypadnie czytającemu do serca. Warto w tym miejscu dodać, że wszystkie cztery tomy są jednakowo świetne i żaden nie jest słabszy od poprzedniego, a co często się zdarza i w literaturze i w filmie. Każda z kolejnych książek pani Puzyńskiej jest tak samo dobra, ciekawa i frapująca, czyta się je błyskawicznie i nic się w nich nie powtarza. Nie ma tu mowy o schematach, wtórności i utartych ścieżkach czy pójścia na łatwiznę, a kolejne intrygi i zagadki kryminalne są pierwszorzędne. Mimo dość szybkiego tempa pisania kolejnych losów bohaterów z Lipowa, cała seria trzyma wysoki, niezmiennie dobry i satysfakcjonujący poziom. I oby tak dalej!
Polecam książki pani Katarzyny uwadze czytającym i ceniącym wartościową rozrywkę, jaką jest lektura, a dla tych, którzy od słowa pisanego stronią, mogą stać się fajnym zalążkiem nowego sposobu spędzania czasu. A już zwłaszcza teraz, w okresie letnio-wakacyjnym, kiedy ma się więcej czasu, powinny być one niezbędnym elementem odpoczynku i relaksu. Warto je czytać, warto kupować i polecać (mój zestaw już wędruje między znajomymi). Dziś wysłuchałam krótkiej rozmowy z panią Puzyńską, w której powiedziała, że będzie kontynuowała serię o Lipowie tak długo, dopóty pisanie jej będzie sprawiało frajdę. A nam, czytającym, pozostaje mieć nadzieję, że autorce jeszcze naprawdę dłuuugo nie zabraknie weny i pomysłów na kolejne niesamowite intrygi kryminalne. 
W tym miejscu dziękuję pani, pani Katarzyno, ze świetne kryminały i doskonale spędzony z nimi czas oraz przekazuję ukłony i pozdrowienia. Niecierpliwie czekam na kolejne historie rodem z Lipowa... 
K. Puzyńska, Motylek, Więcej czerwieni, Trzydziesta pierwsza, Z jednym wyjątkiem, Wyd. Prószyński i S-ka, Warszawa 2014-2015, s. 607, 559, 559, 743

2 lipca 2015

Miks...

Taki przyjemny powrót z kina...
Sezon na kręciołki w pełni :)
Lody Movenpick Black Forest Cherry z likierem wiśniowym. Po prostu czad! :)
Czytam i sączę ;) A co!
Parkowe muzykanty
Różowe drzewo :D
Taki wynalazek
Mrożona kawa z Niemężem :)
Nowe.
Te też nowe...
I te też :)
Kocham! ;)
"Zabawki" Niemęża ;)
Świetne magazyny, z jeszcze lepszymi dodatkami.
Małe zakupy ;)
Nowy i cudny! Poszpitalny prezent od Niemęża :)))
Nowe w łazience.
Milka z ciasteczkami LU. Niezła, ale ta z Oreo wciąż naj :)
Własnej roboty kawa mrożona. Pycha!