12 sierpnia 2015

Miks...

Dość przeciętny smak
Zestaw idealny: książka, kawa, ciacho :-)
Czereśnie! <3
Seans filmowy mocno zakrapiany... ;-)
Uzupełniamy filmotekę.
Lato...
Pijemy...
... i jemy ;-)
Jest upalne lato, zatem lody idą jak woda ;) Małe uzupełnienie zamrażalnika :)
Na włościach u Siostry ;)
Nowe 1.
Nowe 2.
Drobne zakupy z Avon'u
Sephora box...
... i jego zawartość +zakupy+ próbki gratis :)

10 sierpnia 2015

"Zapiski na biletach" Michał Olszewski

Musicie wiedzieć (tzn. nie musicie, ale skoro tu zaglądacie, to się tego dowiecie ;), że bardzo lubię PKP i ogólnie kolej. Lubię nią podróżować, oglądać, doświadczać. Tak się szczęśliwie złożyło, że kilka dni temu jechałam pociągiem i tak się składa, że za kilka dni znowu będę w podróży, a do tego trafiłam w swoim zbiorze na książkę idealną w tym temacie. Jak zwykle po skończonej książce, muszę sporo główkować, po którą sięgnąć jako kolejną i tym razem mój wzrok padł na tę właśnie... 
Autor książki, Michał Olszewski, jest dziennikarzem (dawniej krakowski oddział GW, obecnie Tygodnik Powszechny), reporterem i niechybnie miłośnikiem kolei. Za pośrednictwem pkp podróżuje za sprawami, a przy tej okazji zbiera (do szuflady) i kolekcjonuje absurdy, osobliwości, śmiesznostki i ohydztwa naszego pięknego kraju. Są to wspomnienia bądź to osobiście doświadczone i zaobserwowane, bądź zasłyszane tu i ówdzie (duże tu zasługi mają współpasażerowie owych podróży). Olszewski z rozmysłem wybiera podróże pociągami osobowymi, które pozwalają uchwycić i umieścić "w szufladzie" migawki z Polski, a czego nie dają w takim stopniu pośpieszne i ekspresy, czyli wszelkie IC, EIC, EIP. Obszar, po którym autor porusza się zdecydowanie najczęściej to Kraków (-> W-wa), małopolska i podkarpacie, stąd niejednokrotnie czytałam w tym zbiorze o miejscach, które znam (jest tu i Jasło!). Jak przystało na reportera, Olszewski ma dobre oko (i inne zmysły) do wyłapywania miejsc i zjawisk, które innym z pewnością by umknęły. Są to obrazki przede wszystkim z Polski B., czyli tej nieco zapomnianej, mniej okazałej, często rozpadającej się, niedoinwestowanej, ale obfitującej w ciekawostki i niesamowitości. W tym zbiorze dostajemy całe mnóstwo świetnie i błyskotliwie podanych historyjek, które ciekawią, intrygują, nierzadko bawią. Do tego książka okraszona jest dużą ilością czarno-białych zdjęć, które świetnie ilustrują i oddają to, o czym autor nam opowiada. Zaznaczyłam sobie kilka fajnych stwierdzeń i z przyjemnością je tutaj umieszczę.
(...) Nic ponad pociąg- jego ociężałą, wiecznie przybrudzoną elegancję, która burzy statykę przestrzeni swym regularnym szumem. Żaden inny pojazd nie wpasował się do tego stopnia w przyrodę, nie zrósł z krajobrazem tak mocno, niczym topniejący lód na marcowych jeziorach, bieg sarny czy zachwaszczone pola (...). Wagon statecznie kolebie się po szynach, mimo swojej wagi muskając zaledwie grunt. Poprzestaje na minimum. Wystarczy wąski pas przestrzeni przecinającej pola- reszta pozostaje w stanie nienaruszonym. Bez trupów zwierząt na jezdniach, stacji kontroli pojazdów, rozjechanych poboczy. 
(...) W realiach polskich dworzec, który nie śmierdzi, jest niewątpliwie figurą głęboko oksymoroniczną. Powiedziałbym nawet, że z dworcem, który nie ogarnia podróżnych nieprzyjaznym zapachem, jest coś nie w porządku. Od tego jest bowiem dworzec, żeby brzydko pachniał, to jego cecha pierwszorzędna, znak rozpoznawczy. Dyskutować można o niuansach, o tym, czy śmierdzi mocniej czy słabiej, czy jest to zapach letni czy zimowy, ale śmierdzieć musi (...).
I można by tak jeszcze wiele, wiele. Skupiłam się na fragmentach dotyczących kolei, ale przecież mnogo tu jeszcze o polskiej architekturze, krajobrazie, dziwactwach i absurdach. Wszystko jednako apetycznie i ciekawie podane. Autor pisze (...) Staram się nie używać przy okazji wycieczek po ziemi ojczystej słów zbyt grubych. To przecież zwykłe wypady za sprawami, przy których okazji notuję mało przydatne w pragmatycznym świecie powiewy, szczegóły, co to pies z kulawą nogą się nimi nie interesuje (...). I jeszcze: (...) Pokłady wiedzy, jakie tkwią w każdej z takich podróży, jeżeli tylko nie uciekniemy w sen albo gazetę, są niezmierzone. Gromadzę wszystkie te zdobycze, jak sroka gromadzi w gnieździe fałszywe świecidełka. Jest ich coraz więcej. Pozwalają uwierzyć, że nuda jest jednym z najciekawszych zdarzeń, jakie mogą się przytrafić. Ja robię to samo- zamiast spać czy czytać (co przecież kocham; a nasze podróże trwają zawsze wiele godzin, bo przecież podkarpacie od lubuskiego daleko), wyostrzam słuch, przyklejam nos do szyby i obserwuję te wszystkie ciekawostki, wioski, pola, rozpadające się chałupy i pyszniące neonowymi fasadami nowe budynki, zapuszczone lub wyremontowane dworce, szlabany na przejazdach kolejowych... I tak- macham do dzieci, które nierzadko machają do przejeżdżającego pociągu :) Niemąż śpi, a ja wyciągam słowo pisane, które po chwili ląduje na stoliku i chłonę wrażenia z podróży. Bardzo to lubię i za nic nie zrezygnuję z podróżowania pociągiem. A że trochę śmierdzi, zdarzają się opóźnienia i "wesołe" przedziały? Przecież nie można mieć wszystkiego ;) 
Serdecznie polecam ten wielce udany zbiór reportaży. Dla mnie świetna rzecz i moment, w którym po niego sięgnęłam, idealny. Za kilka dni ruszam w wielogodzinną podróż i znowu "nałapię" ciekawostek, ale tym razem zainspiruję się niektórymi obserwacjami pana Olszewskiego. Wszak przejeżdżam i przez Kraków, i przez Śląsk, małopolskę i podkarpacie. Nie mogę się doczekać! ;)
 M. Olszewski, Zapiski na biletach, Wyd. W.A.B., Warszawa 2010, s. 319

9 sierpnia 2015

"Mów do niej" Francisco Goldman

O książce Francisco Goldman'a było swego czasu (całkiem niedawno) głośno. Działo się to za sprawą świetnej kampanii medialnej i licznych o niej wzmianek i recenzji. Adnotacja, że to prawdziwe love story jednego z najwybitniejszych współczesnych pisarzy i reporterów podziałała i na moją wyobraźnię. Nie znoszę (i w związku z tym nie czytam) ckliwych romansów, gdzie wszystko gładko i pięknie, z nieodłącznym happy end'em i miałam nadzieję, że w historii pana Goldman'a znajdzie się jakaś zadra, tajemnica, rysa...
Francisco Goldman jest współcześnie żyjącym i tworzącym (choć ja zupełnie nie znam jego twórczości) pisarzem i reporterem, z przyzwoitą ilością publikacji na koncie. A Mów do niej to kawałek jego prawdziwego życia, historii i przede wszystkim ogromnej miłości, którymi chciał się podzielić ze światem. Obiektem jego wielkiej miłości była sporo od niego młodsza Aura Estrada, meksykańska pisarka z aspiracjami, marząca o wielkiej sławie i napisaniu powieści życia. Poznają się w Nowym Jorku, dają ponieść rodzącemu uczuciu, które przypieczętowują ślubem w Meksyku. I całe ich wspólne (krótkie) życie będą dzielić między Stanami a Meksykiem. Ich miłość była ogromna, silna, pozwalała nie patrzeć na dzielące ich przeszkody (wiek, pochodzenie, dorobek literacki) i zwyczajnie piękna. Ale... Trwała zdecydowanie za krótko... Aura, niespełna dwa lata po ślubie, wskutek nieszczęśliwego wypadku w Meksyku, zmarła. A Francisco został sam, zrozpaczony, załamany i nieutulony w wielkim bólu. Mów do niej jest swego rodzaju hołdem dla Aury i ich miłości.
Pisarz najpierw obwinia się o śmierć młodej żony, bo przecież był przy wypadku obecny i ma do siebie pretensje, że nie zdołał nic zrobić. Później rozpacza, długo i totalnie, a myśli samobójcze nie są mu obce. Wreszcie próbuje ożywić żonę (czy raczej jej ducha) w postaci drzewa rosnącego pod domem, chmury na niebie, ołtarzyku pamięci w mieszkaniu i przez wspomnienia, wspólne zdjęcia, sprawy. Zaczyna gromadzić to wszystko, niczym okruchy i strzępy ze wspólnej przeszłości, i gromadzi w postaci powyższej książki. Książka jest naprawdę piękna, z głębokim sensem i poraża siłą miłości, jaka łączyła Francisco i Aurę. Może nawet budzić zazdrość, że niektórym dane jest przeżyć tak silne i nierozerwalne (nawet przez śmierć) uczucie. Mamy tu historię ich miłości, mnóstwo wspomnień, anegdot, przygód, codziennego życia młodej pary na dorobku, ich małe smutki i duże radości, zwyczaje, zajęcia, jakie lubią, możemy podejrzeć, co czytają, oglądają, jedzą, jakiej muzyki słuchają, gdzie bywają. Ukłucie zazdrości może też powodować fakt, że istnieją mężczyźni tacy, jak Francisco, którzy kochają bezgranicznie i są całkowicie pochłonięci swoją kobietą. Mężczyzna Aury wyróżniał się (na tle innych) niespotykaną wręcz uważnością i koncentracją nad nią samą i jej sprawami. Francisco Aurę kochał, uwielbiał, rozpieszczał, zaskakiwał niespodziankami, był cały jej i tylko dla niej. Wszystko, co dotyczyło Aury, było dla niego szalenie istotne i interesujące, co doskonale uwypukliło się po jej nagłej i niesprawiedliwej śmierci. (...) Już go więcej nie będzie. Nie będzie więcej męża. Nie będzie więcej mężczyzny, który idzie do sklepu rybnego, żeby kupić filety na kolację dla siebie i żony. Nie minie rok, a męża więcej nie będzie, niż był, kiedy był mężem. Ale byliśmy razem jeszcze dwa lata przed ślubem. Ale nadejdzie przecież dzień, kiedy już więcej nie będę z Aurą niż wtedy, kiedy z nią byłem. (...) Może pamięć jest przereklamowana. Może lepiej zapomnieć.(...) Próba zachowania wszystkich wspomnień jest jak żonglowanie setkami tysięcy kryształowych kul naraz. Ilekroć któraś spadnie na podłogę i roztrzaska się w pył, otwiera się we mnie kolejna szczelina, w której znika bezpowrotnie część tego, kim kiedyś byłem (...). Piękne, mocne i wzruszające do żywego. Takie było ich życie, miłość i wspomnienia...
 F. Goldman, Mów do niej, Wyd. Agora SA, Warszawa 2015, s. 400
 

2 sierpnia 2015

Miks... Migawki z Warszawy

Dzisiaj miks zdjęć zdecydowanie monotematyczny. W ubiegłym tygodniu spędziliśmy trzy (bardzo udane) dni w stolicy i nie byłabym sobą, gdybym nie przywiozła zeń obszernego materiału foto ;) Po wstępnej selekcji wybrałam kilkanaście (no, może ciut więcej ;) zdjęć, które tu wrzucę. Jest na nich wszystko, co mnie w Warszawie zachwyca: tempo, energia, klimat, stare miasto, zabytki, zieleń, niezliczona ilość fajnych miejsc... Mnie się w Warszawie zdecydowanie podoba :) Mam nadzieję do niej wracać... 

Pierwsze indyjskie jadło za nami. Coś wspaniałego! (Bollywood Lounge)



Mistrz kaligrafii przy pracy...
... i jej efekt: zakładka :) Jako tło piękny szal z Pakistanu, który otrzymałam w prezencie od pewnej Pani ;) :)
Łupy z pub'u Czeska Baszta i heja w plener, nad Wisłę! ;D
Pożegnalna kawa na dworcu centralnym... Do następnego razu, Warszawo... ;)