Przy okazji ostatniego wpisu wspomniałam, że czytam coś, od czego trudno mi się oderwać. Dziś właśnie o tej książce.
Niedawno telewizja przypomniała widzom film pt "Jasne błękitne okna", wyreżyserowany przez Bogusława Lindę. Oglądałam ten film lata temu i już wtedy zrobił na mnie wielkie wrażenie, zatem obejrzałam go ponownie. I po raz kolejny mnie zachwycił! Ten film to majstersztyk aktorski Joanny Brodzik i Beaty Kawki (co miało przełożenie na czytanie książki- bohaterki miały dla mnie twarze aktorek i bardzo mi to pasowało). Przy tej okazji właśnie przypomniałam sobie, że mam przecież gdzieś w zbiorach książkę, na podstawie której ów film powstał. Dokopałam się do niej, zabrałam natychmiast za czytanie i... przepadłam...
Książka (i film, co oczywiste) opowiada o przyjaźni dwóch kobiet: Beaty i Sygity. Obydwie pochodzą z małego miasteczka, gdzie wiodły niełatwe życie. Poznały się dość przypadkowo, ale los chciał, że mimo różnych wyborów życiowych i odmiennych doświadczeń, nie mogły się rozstać... Połączyła je wyjątkowa i dozgonna przyjaźń, jakiej można zazdrościć i się jej uczyć. Mogłoby się wydawać, że to banał i ileż to my już znamy podobnych historii i książek o podobnej tematyce. Sama mogłabym wymienić co najmniej kilka... Ta jest, według mnie, wyjątkowa. Raz, że i przyjaźń naznaczona trudnościami i dramatami, dwa, że każda z nas (bo książka zdecydowanie dla kobiet, choć zachwyciła naczelnego samca polskiego kina i zainspirowała do zrobienia z niej filmu) może z niej czerpać i uczyć się jak pięknie może wyglądać relacja z drugą kobietą, wreszcie po trzecie- bo napisana bardzo żywym, plastycznym językiem, pełna niekonwencjonalnych określeń i zwrotów. Podoba mi się również, że wydarzenia obecne przeplatają się z retrospekcjami z dzieciństwa, co pozwala śledzić kolejne etapy przyjaźni Betki i Syci. Zachwyciła mnie ta książka od pierwszej strony, co jest rzadkością, czytałam ją w każdej wolnej chwili (zdjęcia powstały akurat w pościeli ;) i z żalem patrzyłam, jak ubywają kolejne strony. Chciałabym jej więcej! Doczytałam, że to książkowy debiut Edyty Czepiel i zarazem jedyna rzecz, jaką wydała. Ubolewam, bo po tak znakomitym debiucie czeka się na następne książki. No cóż... Może kiedyś... Na okładce "Jasnych..." możemy przeczytać: "To jest mocna i wciągająca opowieść. Pokazuje świat bez zbędnego retuszu. Zaboli i zapiecze. Nie da długo zasnąć. Jest niegrzeczna, nieprzewidywalna i przez to prawdziwa. A tej prawdy z dnia na dzień coraz mniej i dlatego tak bardzo nam jej brak" (K. Korwin-Piotrowska). W punkt! Czy muszę dodawać coś jeszcze? Raczej nie. Dziewczyny! Koniecznie przeczytajcie tę książkę! Obejrzyjcie film. Kolejność dowolna, bo i książka i film są znakomite. Film zachęca do przeczytania, książka do obejrzenia... Pomyślcie, porównajcie ze swoim życiem i polecajcie dalej... Ten duet zostanie w mojej pamięci i nie wykluczam, że kiedyś do niego wrócę. Bo warto jak nie wiem co!
E. Czepiel, Jasne błękitne okna, Wyd. Warszawskie Wydawnictwo Literackie Muza SA, Warszawa 2008, s. 367
BONUS
| Aromatyczny, gorący "zestaw ratunkowy" ;) Na dzisiejszy szalejący wicher, siąpiący deszcz na zmianę ze słońcem, niskie ciśnienie, ból głowy... Nie ma nic lepszego! ;) |
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz