25 kwietnia 2014

"Zapach malin" Marika Krajniewska

Ta mała, niepozorna książeczka, kupiona za jakieś niewielkie pieniądze na Allegro, leżała w moich zbiorach już od dawna. Przypadkowo (a może z chęci sięgnięcia po coś "cienkiego" dla odmiany po genialnej i pokaźnej stronicowo Fallaci) sięgnęłam po nią kilka dni temu...
Gdybym miała jednym słowem określić o czym jest ta książka, to powiedziałabym, że o życiu. Za chwilę dodałabym, że o jego kruchości i nieprzewidywalności... O tym, że jednego dnia można mieć młodość, urodę, karierę i pieniądze, a następnego stać się niezdolną do samodzielnej egzystencji, skazaną na kalectwo i samotność osobą, z poczuciem niesprawiedliwości losu i przegrania swojego życia... Wszystko to pasuje do opisu głównej bohaterki "Zapachu..."- Ireny. Wypadek, jedna chwila, bezpowrotnie zmienia jej życie na zawsze. Skazana na szpital, za jedyne towarzystwo ma życzliwą pielęgniarkę i młodego sanitariusza, który czyta pożółkły pamiętnik jej prababki. Irena, niejako zmuszona sytuacją życiową i posiadająca nieograniczony czas na snucie rozmyślań, wspomina swoje życie. I nie są to szczęśliwe i radosne momenty, a pełne goryczy i bolesnych razów. Do tego dołącza przygnębiająca świadomość jak teraz będzie wyglądało jej życie i poczucie wielkiej straty... Gdzieś tam, szczęśliwie, pojawia się jakieś światełko w tunelu, mała iskierka... I taka właśnie jest cała ta powieść: teraźniejszość przeplata się z przeszłością, a zarówno jeden jak i drugi okres osnute są delikatnym zapachem malin...
Pomysł na powieść dobry, zmuszający czytającego (tak jak i bohaterkę) do refleksji nad własnym życiem, nad tym co naprawdę ważne i cenne. Z założenia "Zapach malin" ma wzruszać i wstrząsać, ale u mnie pożądane reakcje nie wystąpiły. Owszem, przez chwilę pomyślałam, że, odpukać, wcale nie mam na co narzekać i moje życie jest całkiem znośne, ale to tyle... Nie wiem dokładnie czego, ale czegoś mi tu zabrakło. Jakiejś głębi powieści, bardziej złożonej fabuły, rozbudowanej narracji... Podejrzewałam, że niespełna dwieście stron w takiej tematyce mnie nie usatysfakcjonuje. Spowodowało to, że książkę przeczytałam, ale na pewno nie zostanie ona we mnie na dłużej (a tak się stanie z kolejną książką, którą właśnie przeczytałam). Ot, kupiłam, to i przeczytałam... No cóż, szkoda zmarnowanego potencjału na dobrą i mocną historię. 
M. Krajniewska, Zapach malin, Wyd. "Papierowy motyl", Warszawa 2009, s. 197

 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz