5 maja 2015

"Najgorszy człowiek na świecie" Małgorzata Halber

Pamiętam, że swego czasu książka pani Halber wywołała spore zainteresowanie i w mediach i w blogosferze... Dla niezorientowanych dodam, że Małgorzata Halber to dość znana postać telewizyjna (ja kojarzę ją m.in. z programu 5-10-15). A zainteresowanie ową książką spowodował temat, jaki porusza. Mianowicie mamy tu ogólny zarys walki z chorobą zwaną alkoholizmem. Można wręcz rzec, że modne jest powiedzieć: czytałam/-em Halber. Czy słusznie?
Dłuższą chwilę zastanawiałam się, czy w ogóle sięgnąć po tę książkę... Po pierwsze staram się omijać twórczość szeroko rozumianej sfory celebrytów, a po drugie sporo o alkoholizmie wiem i podejrzewałam, że nic mi ta książka nie da. Ale, że chciałam sobie wyrobić własne zdanie na jej temat, no i chyba tak, móc też powiedzieć "czytałam Halber", to zakupiłam swój egzemplarz i przeczytałam.
Bohaterką książki jest Krystyna, dziennikarka, osobowość telewizyjna, raczej znana i popularna. Uchodzi za osobą obytą, pewną siebie, towarzyską i zawsze "hej, do przodu". Jak się dowiadujemy z lektury, nie są to jej przymioty wrodzone, a nabyte z pomocą wspomagaczy tj. alkohol, trawka, dopalacze. Okazuje się, że bez nich bohaterka jest zupełnie inną osobą i że są one jej niezbędne do codziennego funkcjonowania. Dość klasyczna sytuacja. Problem pojawia się, gdy używki przejmują kontrolę nad spożywającym, a ten decyduje się coś z powyższym stanem zrobić. I o tym właśnie jest Najgorszy... O walce (jakże trudnej i nierównej, pełnej potyczek, wzlotów i upadków) z nałogiem, który zaczyna człowiekowi demolować życie. Nie jest to typowy zapis walki z uzależnieniem, ani też pamiętnik choroby, a dość obszerny zbiór myśli, spostrzeżeń, urywków i zmagań bohaterki. Mamy tu opisy dochodzenia do stanu bycia nałogowcem, mamy przegląd uczuć, emocji i lęków osoby uzależnionej, nie brak wyimków z terapii, m.in. opisy mityngów i wizyt u specjalistów, dalej jest szukanie sposobów na funkcjonowanie bez alkoholu i zamienników, które oderwą ciało i myśli od zgubnego nałogu itp itd... Tak naprawdę nie ma tu "prawdziwej" walki z nałogiem, nie ma tego przysłowiowego dna, z którego trzeba się wygrzebać. Bohaterka, mimo drobnych epizodów, nie upadla się jak przeciętna osoba uzależniona, nie cierpi na brak gotówki, który zmusza nałogowca do czynów niegodnych człowieka i nie wygląda jak złachany menel. Ma dach nad głową, pracę, godziwe zarobki. Mimo to czuje się najgorszym człowiekiem na  świecie, choć to określenie mocno na wyrost. Daje nam również obraz, jak mylne może być postrzeganie alkoholika. Może być nim każdy z nas, człowiek z normalnej rodziny, odnoszący sukcesy, wykształcony i zdawałoby się, mający mocny kręgosłup moralny i potrafiący odróżnić to, co dobre od tego, co niszczy i psuje. Jest tu też prawda, powszechnie znana, że alkohol jest wszędzie i coraz trudniej jest go uniknąć bądź rozsądnie dawkować. Żadne wydarzenie, spotkanie towarzyskie, uroczystość czy impreza nie mogą się bez niego obyć. A jak już się bawić, to do upadłego. Smutne...
Właściwie nie wiem, czego oczekiwałam po tej książce... Nie jest ona ani specjalnie odkrywcza, ani ciekawa, ani tym bardziej poruszająca czy wstrząsająca czytającego. Ot, można sobie przeczytać, ale równie dobrze można sobie ją darować. Podoba mi się w niej pewne zdanie: (...) Najgorsze jest to, że wstyd przyznania się, że rezygnujesz i idziesz się leczyć, jest większy niż wstyd nałogu (...) Bardzo trafna obserwacja. Przyjęłam (być może nieco na wyrost), że Krystyna to alter ego Małgorzaty Halber i taki miałam obraz bohaterki podczas czytania. Doszłam do wniosku, że ta książka to nic innego, jak sposób na podreperowanie budżetu pani Halber... Może to krzywdząca opinia, ale moja własna i dość subiektywna. Nie znalazłam w tej historii niczego, co już w jakimś stopniu, nie byłoby mi znane- z życia bądź ze słyszenia. W związku z tym książki pani Halber nie polecam. No chyba, że komuś bardzo zależy, żeby ją poznać. W takim razie dajcie znać, chętnie oddam tej osobie swój egzemplarz.
M. Halber, Najgorszy człowiek na świecie, Wyd. Znak, Kraków 2015, s.349

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz