9 lipca 2016

"Fatum i furia" Lauren Groff (20/2016)

O Fatum i furii kilka miesięcy temu było bardzo głośno, a media pełne były wzmianek na jej temat. Na okładce widnieje- Najgłośniejsza amerykańska powieść 2015 roku. Na literackich blogach i portalach zalew zdjęć z niebieską okładką. Konkluzja była jedna- tę książkę trzeba przeczytać... I przeczytałam.
Tak jak każdy medal ma dwie strony, tak ma je także każde małżeństwo. Jeden z małżonków może mieć diametralnie inny odbiór tego, co i jak widzi drugi małżonek. Niby powinni być jednością i mówić jednym głosem, ale praktyka i samo życie dowodzą, że zwykle jest inaczej. Tak jest i w tej książce. Podzielona na dwie części (Fatum to mąż, Lancelot, zwany Lottem; Furia zaś- żona, Mathilde) pięknie i niebanalnie opowiada o młodym małżeństwie z dwóch perspektyw. Dostajemy od Lauren Groff ciekawą i wciągającą historię poznania, zakochania, zawarcia małżeństwa, rozpoczynania trudów wspólnego życia, jego blasków i cieni, kłamstw, przemilczeń dla dobra sprawy, zawodów, zdrad... Muszę przyznać, że to ciekawy zabieg opowiedzieć o miłości i życiu widzianych oczami małżonka, po czym dopuścić "do głosu" żonę i skonstatować, że to, co do tej pory wiedzieliśmy o rzeczonym małżeństwie, to w dużej mierze nieprawda i przeinaczenia. Zobaczyć, że to co było udziałem Lotta, często działo się za sprawą zabiegów i interwencji Mathilde; że to kobieta (i to chyba częste) jest siłą napędową i sprawczą w związku dwóch osób; że to, co według męża jest tzw ogarnięciem codzienności (rachunki, gotowanie, sprzątanie) dzieje się samoczynnie, a tymczasem jest efektem działań małżonki; że o ile on stał się twórcą (popularnym i pożądanym), to ona objęła rolę muzy, wierzyła w niego, tchnęła nadzieje i inspiracje; wreszcie, że wszystko samo się dzieje, a tak naprawdę to ona jest centrum jego wszechświata, którym steruje i nad którym rozciąga dyskretną kontrolą i opieką. Bardzo dobrze zobrazowany jest wątek odrębnych historii małżonków (bo przecież każdy jest skądś i ma swój bagaż doświadczeń), próby ich dopasowania do siebie i tworzenia czegoś nowego. To właśnie jest osią tej historii- ta dwoistość, próba zbudowania całości z dwóch zupełnie różnych jednostek, namiętność i miłość, kłamstwo i zdrada, szaleństwo i wyciszenie, święto i codzienność, fatum i furia... Pomysł na powieść fajny, wykonanie również. Książka rzeczywiście wciąga i intryguje, choć przesadą moim zdaniem jest nazywanie jej książką roku. Niemniej jednak to dobra i warta polecenia rzecz. 
 L. Groff, Fatum i furia, Wyd. Znak, Kraków 2016, s. 425

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz