9 marca 2015

"Kasika Mowka" Katarzyna T. Nowak

Czytałam toto godzinę, ale nie bardzo wiem po co... Chociaż nie, wiem! Po to, żeby wiedzieć jakie wynalazki pojawiają się na rynku książkowym. Piszę "toto", bo nazywanie tego książką byłoby sporym nadużyciem i to nie tylko ze względu na śmieszną objętość. Niech będzie, że to książeczka: ni to bajka ni to powieść, nie wiadomo dla kogo i w jakim celu napisana. Może ku przestrodze? Eeee nie... Tak czy siak, ktoś to napisał (i wydał), więc jest. Ale nie bardzo mogę zrozumieć w jakim celu nabyłam tę książeczkę i co mną powodowało...
Skoro jednak już tę książeczkę mam na półce, to i przeczytałam. Dużo mi czasu nie zajęła, więc nie mam wielkiego poczucia straty czasu. Bohaterkami książeczki są dziewczynka (Kasika, a właściwie Ania) i jej babcia, które mieszkają razem w jednej z krakowskich kamienic. Z bliżej niejasnego powodu babcia izoluje dziewczynkę od rodziców i sama ją wychowuje. Chociaż określenie "wychowuje" nie jest tu najlepsze. Bardziej pasuje "hoduje". Polega to na tym, że robi za dziewczynkę dosłownie wszystko: myje, czesze, ubiera, karmi, a nawet śpi z nią w jednym łóżku. Skutkiem tego kilkulatka nie potrafi niczego: zawiązać butów, uczesać włosów, umyć się czy zrobić sobie kanapkę... Jest totalną kaleką życiową. Jedyne, co potrafi, to czytać i pisać. Dziewczynka jest nieprzeciętnie inteligentna i oczytana, z czego robi pożytek w sposób nie zawsze właściwy. Wyrasta na oderwaną od rzeczywistości, rozpieszczoną (żeby nie powiedzieć- rozdziadowaną), roszczeniową i zwyczajnie złośliwą dziewczynkę, nastolatkę, a wreszcie kobietę, która z niczym sobie nie radzi. Wychowywana przez zaburzoną babcię w świecie ograniczonym do minimum, staje się niemal bezdusznym potworkiem, który nie ma żadnego pojęcia o prawdziwym życiu. Trudno zrozumieć motywy babci i nic nie tłumaczy jej zachowania. Bo przecież nie miłość powoduje, że starsza pani hoduje sobie rozwydrzonego bachora. Dla mnie to bezmyślność i totalna głupota, a dla dziecka krzywda i nieszczęście.
Nijak nie mogę dopatrzyć się sensu napisania tej książeczki. No nie wiem, może jakaś babcia trafi na nią, przeczyta i przejrzy na oczy (bo nadmierne rozpieszczanie to jednak domena dziadków). Chociaż czytające babcie można pewno na palcach policzyć ;) No może jest jeden jasny punkt "Kasiki Mowki": obrazuje jak niewyobrażalną krzywdę można wyrządzić dziecku i to bez udziału przemocy. I to chyba tyle... Nawet nie mam ochoty na ocenę tej książeczki. Nikomu jej nie polecam, bo niczego nie wnosi i niczym nie zaciekawia... A jedynie wkurza i irytuje. Poddaje w wątpliwość istnienie aż tak nieprzystosowanych jednostek. No, chyba, że ja się nie znam i mało wiem...
 K. T. Nowak, Kasika Mowka, Wyd. Literackie, Kraków 2010, s. 114

2 komentarze:

  1. Twój język mnie rozwala hehe ;) Objętość tej ''książeczki'' do mnie jak najbardziej przemawia:) Czekam na więcej zdjęć co u Was:):):*

    OdpowiedzUsuń