10 sierpnia 2015

"Zapiski na biletach" Michał Olszewski

Musicie wiedzieć (tzn. nie musicie, ale skoro tu zaglądacie, to się tego dowiecie ;), że bardzo lubię PKP i ogólnie kolej. Lubię nią podróżować, oglądać, doświadczać. Tak się szczęśliwie złożyło, że kilka dni temu jechałam pociągiem i tak się składa, że za kilka dni znowu będę w podróży, a do tego trafiłam w swoim zbiorze na książkę idealną w tym temacie. Jak zwykle po skończonej książce, muszę sporo główkować, po którą sięgnąć jako kolejną i tym razem mój wzrok padł na tę właśnie... 
Autor książki, Michał Olszewski, jest dziennikarzem (dawniej krakowski oddział GW, obecnie Tygodnik Powszechny), reporterem i niechybnie miłośnikiem kolei. Za pośrednictwem pkp podróżuje za sprawami, a przy tej okazji zbiera (do szuflady) i kolekcjonuje absurdy, osobliwości, śmiesznostki i ohydztwa naszego pięknego kraju. Są to wspomnienia bądź to osobiście doświadczone i zaobserwowane, bądź zasłyszane tu i ówdzie (duże tu zasługi mają współpasażerowie owych podróży). Olszewski z rozmysłem wybiera podróże pociągami osobowymi, które pozwalają uchwycić i umieścić "w szufladzie" migawki z Polski, a czego nie dają w takim stopniu pośpieszne i ekspresy, czyli wszelkie IC, EIC, EIP. Obszar, po którym autor porusza się zdecydowanie najczęściej to Kraków (-> W-wa), małopolska i podkarpacie, stąd niejednokrotnie czytałam w tym zbiorze o miejscach, które znam (jest tu i Jasło!). Jak przystało na reportera, Olszewski ma dobre oko (i inne zmysły) do wyłapywania miejsc i zjawisk, które innym z pewnością by umknęły. Są to obrazki przede wszystkim z Polski B., czyli tej nieco zapomnianej, mniej okazałej, często rozpadającej się, niedoinwestowanej, ale obfitującej w ciekawostki i niesamowitości. W tym zbiorze dostajemy całe mnóstwo świetnie i błyskotliwie podanych historyjek, które ciekawią, intrygują, nierzadko bawią. Do tego książka okraszona jest dużą ilością czarno-białych zdjęć, które świetnie ilustrują i oddają to, o czym autor nam opowiada. Zaznaczyłam sobie kilka fajnych stwierdzeń i z przyjemnością je tutaj umieszczę.
(...) Nic ponad pociąg- jego ociężałą, wiecznie przybrudzoną elegancję, która burzy statykę przestrzeni swym regularnym szumem. Żaden inny pojazd nie wpasował się do tego stopnia w przyrodę, nie zrósł z krajobrazem tak mocno, niczym topniejący lód na marcowych jeziorach, bieg sarny czy zachwaszczone pola (...). Wagon statecznie kolebie się po szynach, mimo swojej wagi muskając zaledwie grunt. Poprzestaje na minimum. Wystarczy wąski pas przestrzeni przecinającej pola- reszta pozostaje w stanie nienaruszonym. Bez trupów zwierząt na jezdniach, stacji kontroli pojazdów, rozjechanych poboczy. 
(...) W realiach polskich dworzec, który nie śmierdzi, jest niewątpliwie figurą głęboko oksymoroniczną. Powiedziałbym nawet, że z dworcem, który nie ogarnia podróżnych nieprzyjaznym zapachem, jest coś nie w porządku. Od tego jest bowiem dworzec, żeby brzydko pachniał, to jego cecha pierwszorzędna, znak rozpoznawczy. Dyskutować można o niuansach, o tym, czy śmierdzi mocniej czy słabiej, czy jest to zapach letni czy zimowy, ale śmierdzieć musi (...).
I można by tak jeszcze wiele, wiele. Skupiłam się na fragmentach dotyczących kolei, ale przecież mnogo tu jeszcze o polskiej architekturze, krajobrazie, dziwactwach i absurdach. Wszystko jednako apetycznie i ciekawie podane. Autor pisze (...) Staram się nie używać przy okazji wycieczek po ziemi ojczystej słów zbyt grubych. To przecież zwykłe wypady za sprawami, przy których okazji notuję mało przydatne w pragmatycznym świecie powiewy, szczegóły, co to pies z kulawą nogą się nimi nie interesuje (...). I jeszcze: (...) Pokłady wiedzy, jakie tkwią w każdej z takich podróży, jeżeli tylko nie uciekniemy w sen albo gazetę, są niezmierzone. Gromadzę wszystkie te zdobycze, jak sroka gromadzi w gnieździe fałszywe świecidełka. Jest ich coraz więcej. Pozwalają uwierzyć, że nuda jest jednym z najciekawszych zdarzeń, jakie mogą się przytrafić. Ja robię to samo- zamiast spać czy czytać (co przecież kocham; a nasze podróże trwają zawsze wiele godzin, bo przecież podkarpacie od lubuskiego daleko), wyostrzam słuch, przyklejam nos do szyby i obserwuję te wszystkie ciekawostki, wioski, pola, rozpadające się chałupy i pyszniące neonowymi fasadami nowe budynki, zapuszczone lub wyremontowane dworce, szlabany na przejazdach kolejowych... I tak- macham do dzieci, które nierzadko machają do przejeżdżającego pociągu :) Niemąż śpi, a ja wyciągam słowo pisane, które po chwili ląduje na stoliku i chłonę wrażenia z podróży. Bardzo to lubię i za nic nie zrezygnuję z podróżowania pociągiem. A że trochę śmierdzi, zdarzają się opóźnienia i "wesołe" przedziały? Przecież nie można mieć wszystkiego ;) 
Serdecznie polecam ten wielce udany zbiór reportaży. Dla mnie świetna rzecz i moment, w którym po niego sięgnęłam, idealny. Za kilka dni ruszam w wielogodzinną podróż i znowu "nałapię" ciekawostek, ale tym razem zainspiruję się niektórymi obserwacjami pana Olszewskiego. Wszak przejeżdżam i przez Kraków, i przez Śląsk, małopolskę i podkarpacie. Nie mogę się doczekać! ;)
 M. Olszewski, Zapiski na biletach, Wyd. W.A.B., Warszawa 2010, s. 319

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz