8 czerwca 2015

"Szczygieł" Donna Tartt

Podobno w Nowym Jorku pytanie "Czy widziałaś (albo widziałeś) już ostatni odcinek >>House of Cards<<?" zastąpiło: "Czy czytałeś już >>Szczygła<<?" (Uroda Życia 6/2015). Mam wrażenie, że nie tylko w NJ, ale i wszędzie tam, gdzie pojawił się przekład tej chwalonej i nagradzanej (Nagroda Pulitzera 2014) powieści pytanie to staje się powszechne i nie ma co ukrywać, modne. Szczygieł zawojował literacki świat i nie ma się czemu dziwić. Na okładce widnieje dopisek: największe wydarzenie literackie tej dekady. No nie wiem, czy aż tak, bo szczęśliwie ostatnimi czasy rynek literacki obfituje w sporo świetnych książek, ale bez wątpienia Szczygieł to wydarzenie, którego pominąć nie sposób.
Zacznę od tego, że zabierając się do czytania Szczygła warto mieć sporo wolnego czasu w zanadrzu. Ja szczęśliwie? przebywam na chorobowym, zatem czasu i godzin nie liczyłam. A trzeba to powiedzieć: Szczygieł wciąga i to niesamowicie! Nie można się od niego oderwać, a nawet jeśli to się stanie, to i tak głowę zaprzątają o nim myśli. Tak było w moim przypadku i podejrzewam, że w wielu innych podobnie.
Bohaterem tej ogromnej i napisanej z rozmachem (ponad 800 stron) powieści jest Theo Decker, który uchodzi cało z wybuchu w muzeum sztuki. Jago matka tego szczęścia nie miała. Sam Theo ocala z wybuchu nie tylko swoje życie, ale również sygnet pewnego mężczyzny i malutki, acz niebywały i wyjątkowy obraz holenderskiego malarza Carela Fabritiusa i obydwa te elementy już na zawsze zmienią i naznaczą życie głównego bohatera. Z premedytacją nie napiszę już słowa więcej o treści. Bo nie wyobrażam sobie, żeby czytelnik, ceniący dobrą i wartościową literaturę, nie sięgnął po książkę pani Tartt. Ale z innymi moimi przemyśleniami jeszcze się tu podzielę ;)
Szczygieł to epicka powieść, napisana niezwykle interesująco, barwnie i po prostu pięknie. Opisy w niej zawarte są tak plastyczne i szczegółowe, że bez problemu można się poczuć jak jej nierozerwalna część (czytając ją naprawdę "byłam" w Nowym Jorku, Las Vegas czy Amsterdamie; widziałam świat tak, jak widzą go bohaterowie książki; czułam zapach sal muzealnych i materiałów do konserwacji antyków, przejmujący nowojorski ziąb, a innym razem nozdrza drażniła spalona słońcem Nevada... ). Potrzeba tylko czasu i skupienia, żeby znaleźć się w zupełnie innym świecie. Świecie sztuki, piękna, wielkiego świata, ale również samotności, straty, beznadziei... Mamy w Szczygle walkę z samym sobą, z obsesją i lękami, zwątpienie, poczucie dojmującej samotności, szukanie sensu życia, miłość, słabości, nałogi, destrukcję i odnowę, akcent polski, wątek kryminalny, sztukę i jej tajniki, ale też przekręty i oszustwa handlarzy antykami, jednym słowem- wszystko! I to się czyta! Czyta fantastycznie, z ogromną przyjemnością i zaciekawieniem. A do tego objętość Szczygła gwarantuje, że tej przyjemności płynącej ze znakomitej lektury, nie zabraknie przez dłuższą chwilę. To książka, którą warto znać, warto mieć w swoim księgozbiorze i warto polecać innym. Dodam tu jeszcze słówko o jej pięknej szacie graficznej: stylizowane na pisane ręcznie tytuły rozdziałów, kremowe stronice, twarda okładka z obwolutą i trudno się zdecydować co piękniejsze: sama okładka (z reprodukcją obrazu Fabritiusa) czy obwoluta... Piękny tom! I dlatego też w poście zdjęcia i z obwolutą i bez niej.
Nie pozostaje mi nic innego, jak tylko polecać, chwalić i pożyczać swój egzemplarz Szczygła. Zwłaszcza teraz, kiedy nadchodzi czas urlopów, dni są dłuższe, a wieczory przyjemniejsze, warto zamiast po kilka czytadeł sięgnąć choćby po jedną, ale jakże bogatą w treść i obfitującą w emocje, przeżycia i obrazy, wspaniałą książkę. Zapewniam, że będzie to wartościowa i niezwykła lektura, a wspomnienia po niej zostaną na dłużej. Polecam!!!



 
 D. Tartt, Szczygieł, Wyd. Znak, Kraków 2015, s.839

2 komentarze:

  1. mam w planach, ale przeraża mnie grubość

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Eeee tam... Zaczytasz się i nawet nie spostrzeżesz, że już tyle za Tobą ;)

      Usuń