29 marca 2016

"Dziennik roku chrystusowego" Jacek Dehnel (12/2016)

Nazwisko Jacka Dehnela jest mi znane od dawna, ale tak się złożyło, że właściwie dotąd niczego jego autorstwa nie czytałam. Mam za sobą lekturę świetnej Tajemnicy domu Helclów (napisana przez Jacka Dehnela i jego partnera życiowego Piotra Tarczyńskiego) i niecierpliwie czekam na kontynuację, a na półce Lalę (skądinąd chwaloną i cenioną), ale i ona czeka na "swoją kolej". Ponieważ jednak ostatnimi czasy chętnie sięgam po biografie i dzienniki, to z ciekawością zabrałam się za Dziennik... pana Dehnela...
I co dostałam? Dostałam naprawdę świetnie napisany dziennik obejmujący rok życia Jacka Dehnela (a konkretnie rok ukończenia 33 lat- tytułowy rok chrystusowy). Dostajemy w nim skrupulatne zapiski i notatki z całego roku (maj 2013- maj 2014), a jest to rok wielu wydarzeń, spotkań, wyjazdów. Zachwyciła mnie lekkość stylu i erudycja autora oraz jego rozległa wiedza podana w sposób niesamowicie ciekawy i przystępny. Świetnie było poczytać o zwykłych, codziennych obowiązkach, przyjemnościach i rytuałach pisarza, o jego zamiłowaniu do literatury, starych pocztówek, dobrego jedzenia i znakomitej herbaty. O jego refleksjach, obserwacjach, spotkaniach autorskich i prywatnych podróżach (znakomita i wyczerpująca, a przy tym niezwykle barwna i nasycona smakami i zapachami relacja z podróży do Indii- przez chwilę mogłam poczuć się tak jakbym tam była). Wreszcie nie brak tu zupełnej prywatności Dehnela- w dzienniku sporo miejsca poświęca swojemu partnerowi, ich codzienności, radościom, wspólnym zwyczajom, trosce o siebie, jak również przykrościom, stereotypom i uprzedzeniom, z jakimi się panowie spotykają, ale i te podane bez goryczy, a raczej z pobłażliwością i przymrużeniem oka. Z ogromnym zainteresowaniem czytałam o Warszawie i miejscach Jacka Dehnela, o remoncie kamienicy, w której mieszkają Jacek i Piotr, o ich przyjaciołach... Dla mnie lektura tych Dzienników... to wspaniale i z ogromną przyjemnością  spędzony czas. Za połową książki, zwolniłam tempo czytania, żeby móc nieco dłużej podelektować się zapiskami pisarza. A teraz chętnie poczytałabym o kolejnych, niechrystusowych, latach Jacka Dehnela. Czytałam sporo zarzutów, że pisarz jest za młody na dzienniki (absurd), że za dużo w nich Dehnela (śmieszne), że nudne i tym podobne dyrdymały, a teraz cieszę się, że puściłam to wszystko mimo uszu, bo sporą stratą i szkodą byłoby nie przeczytać Dziennika... Serdecznie polecam wszystkim poznanie i wyrobienie sobie własnej opinii o tym wydawnictwie. Dla mnie to błyskotliwe, wciągające i świetnie napisane wspomnienia z jednego roku. Ja bym chciała więcej...
 J. Dehnel, Dziennik roku chrystusowego, Wyd. W.A.B., Warszawa 2015, s. 510

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz