26 stycznia 2014

"Szklany klosz" Sylvia Plath

Przy okazji robienia zdjęć moim zbiorom książkowym, wyciągnęłam sobie z zakamarków kilka książek do przeczytania w najbliższym czasie. Jedną z nich był sławny "Szklany kosz" Sylvii Plath. Sławny, bo pewnie każdy (a już na pewno każda) czytający czytał go, kojarzy jego autorkę albo coś tam o tej książce słyszał. Sylvia Plath (1932-1963) była obiecującą amerykańską poetką, pisarką i eseistką, a "Szklany kosz" (w dużej mierze powieść autobiograficzna) jest jej najbardziej znanym dziełem. Sylvia od dziecka wykazywała niebywałe zdolności literackie i poetyckie, a także prowadziła swój dziennik. Szczęśliwie posiadam na półce jej "Dzienniki 1950-1962", wydane w języku polskim tylko raz, wiele lat temu, co powoduje, że pojedyncze egzemplarze wyczerpanego nakładu osiągają na Allegro zawrotne ceny. Wkrótce po nie sięgnę i pewnie zrecenzuję. Wracając do Sylvii... Cierpiała ona na zaburzenia afektywne dwubiegunowe, charakteryzujące się m.in. głęboką depresją i stanami maniakalnymi, co skutkowało wielokrotnymi pobytami w szpitalach psychiatrycznych i próbami samobójczymi. Szczęścia poetce nie dało małżeństwo z Tedem Hughes'em i urodzenie dwójki dzieci. W 1963 roku popełniła samobójstwo. "Szklany kosz" wydano już po jej śmierci. Plath stała się lata później bożyszczem amerykańskich feministek, a jej proza i poezja znalazły się na światowych listach bestsellerów.
Sylvia Plath w 1957 r.  Zdjęcie ze strony: http://en.wikipedia.org/wiki/Sylvia_Plath

Ten spory wstęp ma swoje uzasadnienie, gdyż po przeczytaniu "Szklanego kosza" widać wyraźnie, że Sylvia Plath pisząc o Esther Greenwood tak naprawdę pisała o sobie...
Swój egzemplarz "Szklanego kosza"(od razu napomknę, że jest mnóstwo jego wydań) kupiłam onegdaj na Allegro za jakieś niewielkie pieniądze i odłożyłam na "kiedyśtam"... Nadszedł jego czas właśnie teraz. Na okładce mojego wydania widnieje: ""Szklany kosz" to niezwykły monolog młodej kobiety, ukazujący bogaty świat jej wrażliwości i wyobraźni, przeżyć wewnętrznych i doświadczeń życiowych; to zarazem pasjonujący obraz Ameryki ludzi młodych, którzy nie zawsze radzą sobie z nadmiarem stresów i wynaturzeń współczesnej cywilizacji, nie zawsze mogą utrzymać się na powierzchni życia i często już na progu dorosłości oscylują między chorobą psychiczną a marginesem społecznym". Bardzo to trafne i jakże aktualne i dziś! Właściwie nie trzeba tu wiele dodawać, kto ma przeczytać, z pewnością przeczyta, kto nie, ten i tak po "Szklany kosz" nie sięgnie. Ale kilka słów od siebie oczywiście dodam. Zacznę od rzeczy banalnej, czyli od tego, że książkę czyta się błyskawicznie i jednym tchem. Czytałam i zastanawiałam się, czy Esther upora się sama ze sobą czy podda i zakończy swoje życie. Jak było, oczywiście nie zdradzę. Momentami bardzo współczułam bohaterce "Szklanego...", a chwilami miałabym ochotę nią mocno potrząsnąć i nawrzeszczeć (choć dobrze wiem, że w większości przypadków takie działania nic nie dają, bo jest pewna pula przeżyć i błędów, jakie każdy samodzielnie musi rozpracować i popełnić na własny rachunek). W pewnym, niewielkim stopniu mogłam też się utożsamić z bohaterką książki, bo jej przeżycia są nieobce niemal każdemu z nas, na pewnym etapie życia. I jedni dają sobie radę i trwają, inni nie odnajdują w sobie bodźca do życia i rezygnują... Dodam jeszcze, że mimo iż oceniam książkę na plus, to nie wywarła na mnie takiego wrażenia, jakiego oczekiwałam po niej słysząc rozliczne zachwyty i peany na jej część. Mam też teorię, że to z powodu mojego wieku (wciąż młodego, ale już nie smarkatego i naiwnego) i bagażu doświadczeń, jaki już "dźwigam". Jeszcze kilka lat temu pewnie byłabym bardziej przejęta i poruszona tragicznymi przeżyciami i nieszczęściami bohaterki "Szklanego kosza". Polecam, mimo powyższych drobnych obiekcji, bo warto znać. 
S. Plath, Szklany kosz, Wyd. Książka i wiedza, Warszawa 1989, s. 365

BONUS
Żeby nie było tak depresyjnie...
Nowe "wynalazki" Milki :)
Mój zestaw obowiązkowy. Zwłaszcza w niedzielę :)































2 komentarze:

  1. Monia lecisz ostro z tymi książkami:) Widzę, że nie tracisz czasu teraz tylko czytasz i czytasz:) Powiem Ci, że ja książkę od Ciebie przeczytałam na dwa wieczory jednym tchem i jestem zachwycona! Chyba zacznę sama zbierać powoli swoją mała biblioteczkę :)
    W tym poście przedstawiasz kolejną ciekawą dla mnie postać, a Twój sposób opisywania jest bardzo bliski mojemu sercu i wnętrzu.. Masz ogromny talent!
    AAAAaaa lecę zaraz po którąś milke, bo akurat nie próbowałam żadnej z tych co pokazujesz :):*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za miłe słowa :)
      Czytam non stop i robiłam to dawniej, tylko kiedyś o tym nie pisałam. Zbieraj książki, zbieraj! I czytaj! :) Ja sobie nie wyobrażam domu bez książek, gorzej jak się te moje zbiory tak rozpanoszą, że nie będzie miejsca dla mnie ;)

      Usuń