8 lutego 2015

"Pestka" Anka Kowalska

Po Pestkę sięgnęłam z dziwnej potrzeby chwili, bo już od jakiegoś czasu "chodziła mi po głowie". Czekała pośród dziesiątek innych książek na swoją kolej, a mój wzrok zatrzymał się właśnie na niej. Ani to najnowsza książka, ani najmodniejsza, ani wybitna... A jednak, mimo rozczarowania, nie żałuję, że ją przeczytałam. Chociaż było trudno, bo, muszę przyznać, trochę się z Pestką pomęczyłam...
Sięgnęłam po nią dobre 2-3 tygodnie temu i tyle też czasu ją czytałam, choć jej objętość sugeruje dzień, góra dwa dni, leniwej lektury. Za chwilę wyjaśnię w czym rzecz, tymczasem kilka słów o treści. Pestka to historia pewnej miłości. Miłości trudnej, niszczącej, z góry skazanej na klęskę, ale też gorącej i mocnej. Podeprę się okładką książki: Pestka Anki Kowalskiej jest jedną z najbardziej przejmujących historii miłosnych w naszej powojennej literaturze. Uwikłani w sytuację miłosnego trójkąta bohaterowie książki- Agata, Borys i Teresa- są świadomi istnienia nadrzędnych etycznych wartości, nie wypierają się odpowiedzialności i z góry są przygotowani na nieuchronność cierpienia. Towarzyszący miłości ból obnaża ją ze wszystkiego, co zbyteczne i przypadkowe, pozostawiając jedynie jej najważniejszą, duchową istotę. I to dość wierny i oddający książkową rzeczywistość opis. Nie mogę nie wspomnieć tu o czwartej osobie, mocno w ów trójkąt zaangażowanej. Sabina (przyjaciółka Agaty i jej powiernica; współpracownica Borysa; daleka znajoma Teresy) jest główną narratorką powieści i to jej monolog opowiada nam o tej zapętlonej, niemożliwej miłości. Nie wiem, czy coś jeszcze mogłabym dodać odnośnie treści... To taka książką, po którą albo sięgniemy i damy sobie możliwość jej poznania i wyrobienia własnej opinii, albo nie dowiemy się nawet o jej istnieniu. A dotrzeć do niej niełatwo. Raz, że nigdzie teraz o niej nie słychać i próżno szukać jej w jakimkolwiek zestawieniu naj- książek, a dwa- przez lata nie była wznawiana (moje wydanie ma kilkanaście lat) i chyba dopiero w ubiegłym roku wyszło nakładem Świata Książki jej nowe wydanie. Do tego dochodzą pewne trudności przy jej czytaniu, które nie pozwalają na jej pochłonięcie i zatracenie się w niej bez reszty (a tak było w moim przypadku).
Na swój własny użytek trudności te nazwałam technicznymi. Zacznę od tego, że niemal cała książka składa się ze zdań wielokrotnie złożonych, co samo w sobie już nastręcza pewnych trudności, a jeśli dodam do tego, że zdania te są pełne patosu, nasączone aurą tragiczności, zwątpienia, dramatu, pełne metafor, rozbudowanych opisów rozterek Agaty i Sabiny, to nic, tylko dać sobie spokój z tą książką. Ale, że mam zasadę, że wszystko, co zaczęłam czytam do końca, to i czytałam... Długo, o wiele za długo. Pestka, niestety (bo lubię film, jaki powstał na jej podstawie i lubię polską, obyczajową prozę), męczyła mnie, nużyła (czytam też zawsze przed snem i w jej przypadku po kilku stronach ciążyły mi powieki), nie pozwoliła się w sobie zatracić i oderwać od całego świata. I nic to, że znałam jej zakończenie. Liczyłam, że zanim do niego dotrę, otrzymam kawałek dobrej, ciekawej i solidnej literatury. Szkoda, że tak się nie stało...
Nie mogę zatem Pestki polecać. Nie stanie się ona książką, o której się pamięta, do której wraca i nawiązuje. Jedyne, co we mnie zostanie, to stwierdzenie jakże trafne i w punkt, że "każdy z nas ma swoją pestkę..." Interpretacji tego zwrotu może być wiele. Ja swoją już mam... Miała Pestka Kowalskiej potencjał, ale nie został on umiejętnie wykorzystany. Książka trafi więc w czeluść setek innych, gdzie nie sięgana już przez nikogo więcej, pokryje się kurzem...
A. Kowalska, Pestka, Wyd.Marabut, Gdańsk 2001, s. 252

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz