22 lutego 2016

"Dziewczyna z pociągu" Paula Hawkins (8/2016)

O tej książce powiedziano już dosłownie wszystko. Dostała tyle ochów i achów (najlepiej sprzedający się debiut książkowy ubiegłego roku, bestseller Empiku, zekranizowana, przetłumaczona na prawie 50 języków itd itp) oraz batów (że zmarnowany potencjał, przegadana, nudna, rozwlekła), że po prostu musiałam ją przeczytać i sama się przekonać w czym rzecz. I zachwytu nie będzie...
Jak się poczyta blurby na okładce (rekomendacje m.in. Stephena Kinga czy Tess Gerritsen), no to nic innego nie przychodzi do głowy, ino że hit murowany. Spodziewać się można porywającej, wciągającej i przejmującej historii, która wciąga bez reszty i wbija w fotel. Niestety, płonne to nadzieje. Książka o dziewczynie z pociągu okazuje się być mocno przeciętna, rozwlekła, nużąca i często irytująca. Oto mamy Rachel, główną bohaterkę, która codziennie jeździ tym samy pociągiem (początkowo do pracy, później po nic) i obserwuje domy przy ulicy, gdzie kiedyś sama mieszkała z mężem. Idealizuje sobie pewne małżeństwo, mieszkające nieopodal jej dawnego domu, bacznie je obserwuje, a pewnego dnia okazuje się, że piękniejsza połowa tej pary przepadła bez wieści. I nasza bohaterka zaczyna snuć swoje tezy, a później nawet je głosić m.in. policji, jednym słowem wpieprzać się w nie swoje sprawy... Żeby jeszcze robiła to z sensem. Ale nie... Porzucona przez męża, wylana z pracy, stale na rauszu, bo a jakże smutki topi w alkoholu, jeździ w tę i we w tę tym pociągiem i nie bardzo ma co ze sobą zrobić. A ponieważ jej życie jest tak bardzo jałowe, smętne i bezsensowne, zaczyna żyć życiem innych, co nigdy nie kończy się dobrze. Jak to mówi jeden z bohaterów tej książki: "(...) To tylko mała, smutna kłamczucha bez własnego życia." Dokładnie tak. I czytałam tę książkę i czytałam, czekając na jakiegoś łupnia, a tu nic... Powieść ciągnie się niemiłosiernie, jest zwyczajnie nudna i nie ma mowy o czytaniu jej z wypiekami na twarzy czy zarwaniu dla niej nocy (co na okładce sugeruje King, ale chyba powieści mu się pomyliły). Owszem, jest zaginięcie, morderstwo, znalezione w lesie zwłoki, ale wszystko to podane w tak letnim sosie, że nie ma mowy o jakichś większych emocjach czy ekscytacji. Gdzieś na ostatnich stronach dopiero coś się ruszyło, coś wyjaśniło, ale szału nie ma.  Ot, takie czytadło. Dla mnie to zdecydowanie największe rozczarowanie wielu ostatnich miesięcy i dawno nie czytałam niczego tak słabego. Spodziewałam się czegoś innego, dostałam letnią, przynudnawą opowieść o samotnej, niekochanej i nie mającej celu w życiu alkoholiczce. To trochę mało... Tym, którzy się zastanawiają, czy sięgnąć po Dziewczynę... szczerze odradzam, szkoda na nią czasu. Ale jeśli ktoś bardzo by reflektował, to mogę mu oddać swój egzemplarz.

 P. Hawkins, Dziewczyna z pociągu, Wyd. Świat Książki, Warszawa 2015, s. 327

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz