4 lutego 2016

"Sor" Jarek Szulski (4/2016)

Książki Sor sama nigdy bym sobie nie kupiła, bo ani o niej nie słyszałam, ani jej nigdzie nie widziałam, a do tego tematyka jej oddalona jest od aktualnych kręgów moich zainteresowań, ale pewna osoba (dzięki Reniu), która wie, że kocham czytać ponad wszystko, uznała, że może mi się spodobać i mi ją pożyczyła. I dobrze się stało, bo to fajna, sympatyczna (w dużej mierze) i ciekawa książka. 
Tytułowy sor, Miron Czarniecki, to alter ego autora książki Jarka Szulskiego, nauczyciela w warszawskim liceum im. Reytana, który część swojego życia (i zawodowego i prywatnego) postanowił przelać na papier. A że nauczycielem jest mocno niekonwencjonalnym, a nawet kontrowersyjnym, to tym lepiej i ciekawiej. Zatem Czarniecki/Szulski opowiada nam o swoich Maleństwach (tak nazywa swoich uczniów), o swoich pomysłach na bycie ich wychowawcą, o wspólnych inicjatywach, wycieczkach "z tanim noclegiem", nocnych maratonach filmowych, o podejściu do młodych ludzi, o swoich pomysłach na nowoczesną i przyjazną uczniom szkołę, wreszcie o swojej rodzinie, przyjaciołach, zakochaniu, zwątpieniach, kryzysach mocy i sił, fochach i odpałach. Jednym słowem: nudno nie jest. Czytałam z przyjemnością i refleksją nad własnymi nauczycielami. A że ukończyłam podstawówkę, technikum, studia licencjackie i studia magisterskie, to materiału porównawczego miałam pod dostatkiem. I smutna prawda jest taka, że poza garstką nauczycieli, których wspominam dobrze i z sympatią, cała liczna reszta była mocno przeciętna i z reguły "odbębniająca" swoje obowiązki. Szczęśliwie okres edukacji mam za sobą, chociaż regularnie, co jakiś czas, powraca chęć, żeby się jeszcze czegoś pouczyć. Może kiedyś, nie wykluczam... Tymczasem sor Miron jest młodym, rzutkim, nowoczesnym pedagogiem, który nie waha się ryzykować, a nawet igrać z innymi nauczycielami, dyrekcją szkoły czy rodzicami Maleństw i, o dziwo, dobrze na tym wychodzi. Jest przez swoich uczniów lubiany, ceniony i utrzymuje z nimi kontakty prywatnie (a to dopiero!). Aż chciałoby się spotkać takiego nauczyciela na swojej drodze. I ja, poniekąd, spotkałam, już po zakończonej nauce i całkowicie prywatnie. Cieszę się z dość bliskiej znajomości z pewną panią od francuskiego (tak, tak Gosiu, o Tobie mowa), z którą mamy zawsze mnóstwo spraw i tematów do obgadania i myślę, że Ona jest takim właśnie nowoczesnym, młodym, rozumiejącym młodzież, a do tego szalenie kompetentnym i świetnie wykształconym nauczycielem. A i Jej uczniowie przepadają za swoją sor od francuza (widziałam pomysłowe i fantastyczne dowody ich wdzięczności u Gosi). Ale aż tak szalona i narwana, jak Sor, nie jest ;) A teraz pożyczę Jej tę właśnie książkę i bardzo jestem ciekawa opinii o niej z ust fachowca. Co do samej książki, to jest ciekawa i inspirująca, a czyta się ją błyskawicznie. Na pewno warto, żeby czytali ją i czerpali z niej nauczyciele i uczniowie, ale każdy może znaleźć w niej coś dla siebie. Nadal podtrzymuję, że bym jej nie kupiła, ale na pewno będę ją miło wspominała.

J. Szulski, Sor, Wyd. JS&Co Dom Wydawniczy, Warszawa 2014, s. 429

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz