14 kwietnia 2016

"Mały przyjaciel" Donna Tartt (16/2016)

Twórczość Donny Tartt uwielbiam absolutnie i przepadłam w niej po uszy. Smutkiem napawa mnie fakt, że pracuje ona nad swoimi dziełami (bo bez wątpienia jej powieści nimi są) przez wiele lat i każe tak długo na nie czekać. Właśnie skończyłam czytać jej trzecią dostępną w Polsce powieść i ubolewam, że pewnie przez kilka najbliższych lat nic nowego się nie pojawi...
Mały przyjaciel jest drugą powieścią w dorobku pani Tartt. Pierwszą była genialna Tajemna historia, a najnowszą- doskonały i uhonorowany Nagrodą Pulitzera, Szczygieł. Najpierw poznałam Szczygła, a po nim zawładnęła mną Tajemna historia i wydawało mi się oczywiste, że Mały przyjaciel zachwyci mnie identycznie. A tak się jednak nie stało. To moim zdaniem najsłabsza książka Tartt i nie wywołała w mnie tak wielu emocji, jak jej poprzedniczki. Nie mogę powiedzieć, że jest kiepska czy nudna, ale przyzwyczajona do genialności pisarstwa jej autorki, wyraźnie odczułam tę inną jakość. Historia rozgrywa się w latach 70-tych w małym miasteczku stanu Missisipi. Na drzewie rosnącym na typowym amerykańskim podwórku zostaje powieszony kilkuletni Robin. I chociaż dom pełen jest rodziny i krewnych, nikt nic nie wie i niczego nie widział... Sprawa śmierci chłopca nie została rozwiązana. Po dwunastu latach siostra Robina, Harriet, która w dniu jego śmierci była niemowlęciem, postanawia znaleźć mordercę. A ponieważ jest wyjątkowo bystrą i zaradną osóbką, a do tego ma za sobą mnóstwo przeczytanych przygodowych powieści, pomysłów jak to zrobić jej nie brakuje. Do pomocy angażuje, zapatrzonego w nią jak w obrazek, przyjaciela. Ma na to sporo czasu i swobody, jako że są wakacje, jej matka tkwiąca w wiecznej depresji niespecjalnie przejmuje się córkami (Harriet i jej starszą, zamkniętą w sobie siostrą), a ojciec lata temu porzucił rodzinę pod pretekstem wyjazdu do atrakcyjniejszej i lepiej płatnej pracy. Nieco więcej uwagi poświęcają dziewczynce cztery sędziwe, ale wciąż aktywne i nieco zwariowane siostry: babcia dziewczynek i jej trzy siostry. To bardzo skrócony zarys treści i bohaterów Małego przyjaciela. Bo nie sposób pisać o nim bardziej szczegółowo, żeby nie zepsuć jego lektury. A przeczytać tę książkę jak najbardziej warto. Mimo, że słabsza od wyżej wspomnianych, ma mnóstwo walorów i potrafi zainteresować i wciągnąć. Podobały mi się bardzo ciotki dziewczynek, niebanalne staruszki; pisarka znakomicie nakreśliła obraz amerykańskiej prowincji, gdzie wciąż panuje nierówność rasowa, powierzchowność kontaktów międzyludzkich, wścibstwo, obmowa i samozwańczy kaznodzieje; fantastycznie oddała obraz miasteczka Alexandria- zrobiła to tak sugestywnie i plastycznie, że dosłownie tam byłam, doskonale wszystko widziałam, słyszałam i czułam nieprawdopodobny upał. Wrażenie mogą robić brawura, odwaga i jednocześnie lekkomyślność dwunastoletniej dziewczynki; zasmuca fakt, że właściwie nikomu nie jest potrzebna, a najbardziej dba o Harriet czarnoskóra służąca w jej domu (i kolejny walor tej powieści- realistycznie opisany rozpad rodziny i zanik więzi między jej członkami). Ciekawy jest wątek przestępczy i jego przedstawiciele- bracia Ratliff; podobnie jak irytujący i dbający jedynie o to, żeby kasa mu się zgadzała pan Dial czy obóz chrześcijański dla dzieci i młodzieży... Mnóstwo tu typowego południowego zacofania, wiary w zabobony i wykoślawionej i źle pojętej wiary... Wiem że to, co właśnie opisałam jest nieco chaotyczne i niezborne, ale mnóstwo jest świetnych aspektów Małego przyjaciela i trudno mi je wszystkie sensownie poukładać. Można też zauważyć, że ta powieść zrobiła na mnie duże wrażenie i bardzo mi się podobała. Właściwie nie napisałam tylko na czym polega słabość tej książki Donny Tartt, bo i trudno mi to określić... Owszem, jest świetna, ale nie tak jak dwie inne. Zabrakło mi tego dreszczu emocji podczas lektury, tego zatopienia się w niej bez reszty, przeżywania akcji w powieści, bez żalu odkładałam ją na dzień, po czym do niej wracałam, ciekawa, ale bez podekscytowania, chwilami było zwyczajnie nużąco- jak gdyby ten upał Missisipi wpływał na umysł, koncentrację i rozleniwienie czytającego. Brakuje mi w niej tej genialności, zawiłości, mrocznej atmosfery, zapętleń akcji i zmian tempa- Mały przyjaciel zdecydowanie jest niespieszny, ciężki i duszny jak atmosfera małego, sennego amerykańskiego miasteczka. A może to też jego walor, a ja czepiam się sfrustrowana faktem, że wszystko, co napisała pani Tartt już przeczytałam... Trudno orzec. Najlepiej samemu wyrobić sobie zdanie, bo Mały przyjaciel z pewnością zasługuje na przeczytanie i znajomość. Kolejna świetna książka tego roku...
 D. Tartt, Mały przyjaciel, Wyd. Znak litera nova, Kraków 2016, s. 601

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz