17 września 2015

"Tajemnica domów Helclów" Maryla Szymiczkowa (Jacek Dehnel, Piotr Tarczyński)

Za oknem wciąż pięknie i ciepło, zatem i książka czytana podczas letniego pobytu na podkarpaciu. Poza tą i zrecenzowaną wczoraj książką, przeczytałam jeszcze w czasie bytności w Jaśle sporo prasy oraz najnowszą książkę Jerzego Pilcha "Zuza albo czas oddalenia", ale o tej ostatniej nie będę nawet wspominała. Dla mnie nowy Pilch to rozczarowanie i nieporozumienie. Szkoda. Zupełnie inaczej jest w przypadku Tajemnicy... 

Tajemnica domu Helclów to jedna z najgorętszych i najgłośniejszych premier tego lata. Pod wykreowaną postacią Maryli Szymiczkowej "ukryli" się Jacek Dehnel (pisarz) i Piotr Tarczyński (tłumacz i historyk) i wysmażyli naprawdę znakomitą powieść z profesorową Szczupaczyńską w roli głównej. O tej powieści kryminalnej w stylu retro było niedawno bardzo głośno i w prasie i na wszelkich blogach książkowych i jak się okazuje, nie było to wiele hałasu o nic, a sama książka może zachwycić i wciągnąć bez reszty. Mnie ona kompletnie zauroczyła i żałowałam, że tak szybko się skończyła. Poniżej przyjemne okoliczności czytania... :)

Tajemnica domu Helclów to kryminał utrzymany w klimacie retro, wyróżniający się interesującą fabułą, świetnymi opisami ówczesnego Krakowa, jego mieszkańców, ich przywar, słabostek i codzienności, a do tego posiada ciekawy wątek kryminalny, gdzie jest, a jakże, tajemnica i sporo wątpliwości co do tego "kto zabił". Profesorowa Zofia Szczupaczyńska jest krakowską mieszczką, znudzoną bezbarwną egzystencją, głodną wrażeń, cierpiącą na przerost ambicji, snującą nierealne plany, marzącą o prestiżu, splendorze, honorach, jakie może jej przynieść wywindowanie małżonka na wyższe stanowisko. Niestety, jest tylko żoną zwykłego profesora, który nie jest ani specjalnie ambitny, ani zapobiegawczy czy błyskotliwy, a od zaszczytów i pozorów wyżej ceni pracę naukową. Wobec takiego obrotu spraw, Szczupaczyńska sama znajduje sobie zajęcia mogące nieco podciągnąć ją w hierarchii krakowskich dam i damulek. A że przy okazji staje się detektywem tropiącym tajemnice i niepokojące zdarzenia w spokojnym, zdawałoby się, domu Helclów, to tym lepiej. Mamy w tej powieści tajemnice, intrygi, knucia, fałszywe oskarżenia, nie brak tu dulszczyzny, zakłamania i gry pozorów, ale też fantastyczne, drobiazgowe i niesamowicie plastyczne opisy Krakowa oraz jego mieszkańców i ich życia w końcu dziewiętnastego wieku. Czytający doskonale może się wczuć w atmosferę panującą w 1893 roku. Dla mnie to kolejny ogromny plus tej powieści, a czyta się ją po prostu znakomicie. Lektura jest wyborna, stanowi doskonałą rozrywkę i może być świetnym sposobem na oderwanie od rzeczywistości. Nie mogę się określić jako znawczynię kryminałów, co to ich już setki przeczytała i nie zadowoli się słabo skleconą intrygą, ale i tym aspektem jestem w Tajemnicy... usatysfakcjonowana i nie mam się do czego przyczepić. Jest zawiłe śledztwo, ofiary w przybytku, gdzie raczej nikt się ich nie spodziewa, kłamstwa, zrzucanie winy na niewinnych, spiski i knowania. Jednym słowem- każdy znajdzie tu coś dla siebie: i miłośnik kryminałów, i ten, kto ceni dobrą powieść obyczajową (ja), lubujący się w czasach minionych i zakochany w Krakowie (to też ja!). Polecam bardzo! Naprawdę świetna książka, która ma jedną istotną wadę- jest zdecydowanie za krótka i zostawia po sobie uczucie niedosytu. Wszędzie czytam, że są widoki na kontynuację i mam nadzieję, że nie będę musiała na nią zbyt długo czekać, bo zwyczajnie umiłowałam sobie profesorową Szczupaczyńską z tym jej małym krakowskim światkiem. 
M. Szymiczkowa (J. Dehnel, P. Tarczyński), Tajemnica domów Helclów, Wyd. Znak, Kraków 2015, s. 288

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz