22 października 2016

"Małe życie" Hanya Yanagihara (30/2016)


Myślę, że nie przesadzę, jeśli określę Małe życie mianem książki roku. Było o niej bardzo głośno, dosłownie wszędzie, komentowano ją wyczerpująco i najczęściej w superlatywach. Przyjaźń, dorastanie i dojrzałość, zmagania dnia codziennego, Nowy Jork... To zapowiadało dobrą i interesującą lekturę. Owszem, zdarza się że coś mocno rozreklamowane i szeroko komentowane, okazuje się być w istocie wydmuszką, ale nie jest nią Małe życie. To zdecydowanie mocna, mądra, bardzo wciągająca i wartościowa powieść. Obsypana (jak najbardziej zasłużenie) nagrodami, chwalona, polecana, wciąga w swoją treść, budzi emocje i zostaje w czytającym na długo. Zachwyca i zaskakuje... Poznając i wciągając się w historię przede wszystkim Jude'a i Willema (w mniejszym stopniu JB i Malcolma) nie mogłam się odeń oderwać. Targały mną emocje, wątpliwości, a momentami odczuwałam dyskomfort i swego rodzaju ból, a wszystko to za sprawą okrutnego losu Jude'a... Bardzo mu kibicowałam i czekałam aż jego życie się odmieni, polepszy, poprawi się jego jakość. Nie mogłam się oderwać, ale musiałam choć na trochę odkładać Małe życie. Żeby odetchnąć, pomyśleć, uspokoić emocje... Dla mnie ta książka to bezsprzecznie arcydzieło i wydarzenie literackie. Zachwyca treścią, okładką, objętością. Nie wyobrażam sobie, że można czytać książki i nie sięgnąć po Małe życie. To absolutnie i koniecznie trzeba przeczytać!


Małe życie, H. Yanagihara, Wyd. W.A.B., Warszawa 2016, s. 815
 

1 komentarz:

  1. Właśnie czytam :))) Dawkuję sobie tę lekturę, bo emocje są ogromne, choć jednocześnie wciąga mnie ta lektura maksymalnie. Jeszcze dużo przede mną, ale naprawdę nie dziwię się, że taki sukces odniosła ta książka!

    OdpowiedzUsuń