22 grudnia 2013

Powtórnie narodzony

Znalazłam chwilę czasu w tym przedświątecznym harmiderze i doszłam do wniosku, że muszę w końcu napisać o "Powtórnie narodzonym", bo jak nie teraz, to kiedy... Szczęśliwie nie całkiem jestem pochłonięta tym, co przed świętami niezbędne (nie gotuję, nie prasuję, nie dekoruję choinki i mieszkania...), więc mam czas na czytanie i oglądanie :)
Będzie tu i o książce i o filmie pod tym samym tytułem. Z reguły najpierw wolę przeczytać książkę, a później obejrzeć jej ekranizację, jednak w tym przypadku było odwrotnie. I nawet dobrze się stało, bo film wzmógł mój apetyt na książkę, która dopiero miała się pojawić i przy okazji sprawił, że już czytając w mojej wyobraźni główna bohaterka miała twarz Penelope Cruz. A Penelope okazała się świetna w roli Gemmy. Zresztą cały film uważam za znakomity i nie ustępujący w niczym książce. A to rzadkość, bo większość książek bije ich filmowe odpowiedniki na głowę. Tu jedno i drugie jest świetne! I cieszy mnie, że trafiłam na nie zupełnie przypadkowo i nie umknęły mojej uwadze. Teraz już można znaleźć jakieś wzmianki o filmie czy recenzje, ale ja oglądałam film niczego o nim nie wiedząc... A książka czekała w schowku przed premierą jako pozycja obowiązkowo do kupienia :)

Ponieważ film był w moim przypadku pierwszy, to najpierw o nim słów kilka...
Zacznę od tego, że ja bardzo lubię kino europejskie. Filmy francuskie, włoskie, hiszpańskie i oczywiście polskie zawsze będą u mnie półkę wyżej od amerykańskich. Najbardziej lubię kino obyczajowe, a następnie dramat, thriller czy romans, rzadziej horror czy sensacja, a już fantastyce (pomijając ekranizacje Tolkiena i tym podobne monumentalne dzieła filmowe) raczej dziękuję, to nie dla mnie ;). Trafiając na "Powtórnie narodzonego" S. Castellitto spodziewałam się solidnego i dobrego obyczaju. Dostałam o wiele więcej! Mamy tu fantastyczną miłość dwojga głównych bohaterów, ich dramat braku dziecka, przyjaźń na śmierć i życie (dosłownie!), Europę z jej urodą i nostalgią i wojnę w Sarajewie... Kawałek historii, między błahymi przemycane ważne treści, dobre zdjęcia, muzyka czynią ten film wyjątkowym i wartościowym. Nie będę streszczać filmu, więc tak pokrótce... Jest to historia miłości (pięknej, niespotykanej i bynajmniej nieidealnej i cukierkowej) włoskiej studentki Gemmy i młodego fotografa z Genui- Diega. Spotykają się przypadkowo w Sarajewie i już nie mogą bez siebie żyć. Do szczęścia brakuje im tylko dziecka (w książce Gemma stwierdza, że "(...) Potrzebuję żywej kłódki dla naszej miłości."). Podejmują zatem starania o nie. A po drodze jest to wszystko, co czyni film bardzo dobrym i ważnym: dramat, zawody, wojna. I... nic więcej nie powiem! Nie wyobrażam sobie, żeby osoba ceniąca dobre kino nie zobaczyła tego filmu.
Gemma i Diego



 


A książka? Jest genialna! Przez kilka dni czytałam ją prawie w każdej wolnej chwili. Dostarczyła mi tyle różnych emocji, przemyśleń... Perełka wśród książek, jakie ostatnio przeczytałam. Nie będę pisała o treści, bo jest o niej powyżej przy filmie. Powiem tylko, że to chyba najlepszy przykład jak wiernie i dobrze można przełożyć książkę na film. A ten niesamowicie i z wielką dbałością o szczegóły obrazuje słowa. Powiedziałabym, że 1:1 i że lepszej ekranizacji książki dotąd nie widziałam. I że i książka i film są jednakowo dobre. Ba! Świetne! :) 
Jednak kilka słów o książce jeszcze dodam, bo cisną mi się na usta (tutaj: na klawiaturę). Bardzo podoba mi się, że książka ma postać retrospekcji. Wydarzenia współczesne przeplatają się z tymi z przeszłości. Jest to niebanalna opowieść Gemmy i chłonie się ją niesamowicie. Ciężko odkładało mi się książkę, a nawet jak to robiłam, to myślałam jak będzie opowiedziane dalej to, co już przecież znałam z filmu. Nie miało żadnego znaczenie, że wiem o czym jest książka, bo najpierw widziałam film. Niecierpliwie czekałam na chwile, kiedy znów sięgnę po "Powtórnie narodzonego".  To też chyba pierwsza książka, w której czytałam o dość współczesnej wojnie (gdzieś tam kiedyś obijały mi się o uszy odłamki wiadomości o wojnie na Bałkanach). Opisuje ona wojnę i cały jej tragizm, to czym jest i co robi ludziom i z ludźmi... "(...) Dni upływają ludziom na polowaniu na użyteczne rzeczy pod gruzami, na przedmioty, które mogą przedłużyć życie. Snajperom dni upływają na polowaniu na ludzi. (...) Sarajewo jest wielkim otwartym poligonem pod gołym niebem. Terenem łowieckim. (...)-Dam Ci dziecko-mówi (...)-Chyba że jakiś snajper wcześniej ci je zabierze. (...)". To mocno poruszające momenty książki. A jest ich naprawdę wiele... Co wrażliwszym mogą przydać się chusteczki. 
Po raz pierwszy też zdarza mi się coś takiego, że czuję potrzebę podkreślania w książce zdań... Tak wiele z nich wydaje mi się ważnych, wartych zapamiętania. Jestem pewna, że zostaną we mnie na dłużej. Jednak, ze względu na szacunek dla książek, nic w niej nie kreślę nawet ołówkiem. Odrywam paski z bloku karteczek na notatki i wtykam je między strony książki. Może warto by było je zapisać w notesie? Ale nie, nie tym razem. Następnym, bo wiem na pewno, że wrócę do tej książki raz jeszcze, a czego (mając w domu już chyba setki nieprzeczytanych książek) też dotąd nie robiłam...



M. Mazzantini, Powtórnie urodzony, Wyd. Sonia Draga, Katowice 2013, s.525

Przy pisaniu tego posta towarzyszyła mi płytka Eudaimony- Futile. Klimatyczna, nostalgiczna, mroczna i wciągająca... Słucham codziennie od kilku dni. Idealna na teraz... Próbka poniżej... 
 
 
 

 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz